Takich przykładów jest sporo, w katalogu październikowej aukcji będziemy mieli chociażby 10-groszówkę z 1973 r. bez znaku mennicy, której wartość szacujemy w przedziale 15-20 tys. zł. Mowa o najrzadszej monecie obiegowej PRL, która poprzez ten całkowicie niepozorny detal konsekwentnie drożeje w kolekcjonerskim obiegu - mówi Michał Niemczyk, prowadzący wiodący antykwariat numizmatyczny w Warszawie.
Ekspert dodaje, że moneta jeszcze kilka lat temu kosztowała około 7-8 tys. zł. Jak widać - wartość kolekcjonerskiego pieniądza poszybowała do góry. Próbne monety z PRL podrożały nawet o 80 proc. od 2012 roku.
Jak ocenić, czy znalezisko jest warte więcej niż wskazuje rewers?
Najlepszym krokiem byłby kontakt ze specjalistą, który pomoże oszacować wartość monety. Eksperci zwracają jednak uwagę na kilka elementów, które sami możemy sprawdzić. Przede wszystkim - stan zachowania. W przypadku monet obiegowych rzadkość stanowią te o menniczym połysku, choć to nie jedyny z czynników. Często to detal mniejszy od szpona wybitego orła decyduje o tym, że za monetę można otrzymać dwukrotność miesięcznej wypłaty.
Ekspert zwraca też uwagę, że niektóre monety obiegowe z okresu PRL czy III RP zawdzięczają swoją wyjątkowość głównie wcześniejszej, innej świadomości kolekcjonerów.
Numizmatycy pamiętają czasy, w których 12-uncjową papieską monetę z 1991 r. rozcinano na pół, żeby lepiej mieściła się w tyglu - zarobek na samym złocie był wtedy atrakcyjniejszy niż ze sprzedaży monety. Dzisiaj, dzięki tym zabiegom, egzemplarz z tej emisji wyceniany jest w przedziale 150-200 tys. zł - mówi Michał Niemczyk.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.