Do napadu miało dojść w marcu przy rondzie Hipokratesa w Krakowie. 10-latka zeznała, że gdy wracała ze szkoły, podbiegły do niej dwie nastolatki. Miały zaciągnąć ją za piekarnię i tam pobić.
Jedna chwyciła za mój plecak i coś powiedziała. Potem obie zaciągnęły mnie za piekarnię i tam pobiły. Jedna mnie przytrzymywała, a druga waliła pięściami. Po chwili uciekły - relacjonowała dziewczynka.
Po domniemanym ataku 10-latka poszła do mieszkania ciotki. Twierdziła, że po drodze nikt nie udzielił jej pomocy. Wezwano pogotowie i dziewczynka trafiła do szpitala w Krakowie.
Podejrzewano złamanie żeber, uszkodzenie śledziony oraz trzustki Badania nic nie wykazały i po 3 dniach dziecko wróciło do domu.
Krakowska policja rozpoczęła w tej sprawie śledztwo. Jako sprawczynie napadu 10-latka wytypowała dwie nastolatki. Te miały jednak alibi. Do sprawy włączyła się również prokuratura, która zdecydowała się na eksperyment. Jak podaje Polsat News, 10-latka przedstawiła wówczas inną wersję wydarzeń i przyznała, że pierwotna była zmyślona.
Powodem miała być chęć zwrócenia na siebie uwagi matki. Z racji wieku, dziewczynka nie poniesie konsekwencji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl