Gehenna pana Daniela z Łomży zaczęła się w marcu 2019 roku, kiedy to mężczyzna został oskarżony przez nastoletnią pasierbicę o czyny pedofilskie. Bulwersującą historię opisał "Tygodnik" TVP. Dziewczynka napisała list, w którym padły mocne słowa.
Ja się boję dlatego, że tata wsadzał mi rękę do spodni i mi grzebał tam albo całował mnie po szyi — napisała.
Matka nastolatki skonfrontowała słowa córki z mężem. Następnie udała się z nim do Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Łomży, by przedstawić sytuację. Nastolatka utrzymywała, że ojczym przez około 10 miesięcy miał ją molestować średnio trzy razy w tygodniu. Warto podkreślić, że rodzina (rodzice i czwórka dzieci) mieszka w 50-metrowym mieszkaniu.
Jak opisuje "Tygodnik" TVP, krótko później pan Daniel został aresztowany. Mężczyzna nie przyznał się do winy, powiedział że traktuje Aldonę [imię zostało zmienione - red.] jak własną córkę i dodał, że ''całe zdarzenie jest wynikiem nastawiania jej przez biologicznego ojca''.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pan Daniel spędził w areszcie cztery miesiące. W tym czasie mężczyzna miał być gwałcony i torturowany przez współwięźniów. Opis tych zdarzeń jest bardzo drastyczny, pominiemy więc cytowanie fragmentu protokołu.
Nastolatka przyznała, że skłamała
Gdy mężczyzna siedział w areszcie, jego pasierbica napisała kolejny list. Tym razem wyznała, że... skłamała, ponieważ chciała się zemścić na ojczymie.
Bo tata kazał mi się dużo uczyć i nie mogłam grać na telefonie – miała wyjaśnić dziewczyna.
Po kilku miesiącach męki, mężczyzna wyszedł na wolność i został oczyszczony z postawionych mu zarzutów. Ale czasu nie dało się cofnąć – po tym, co przeszedł w celi, musiał się udać po pomoc do psychiatry.
Mimo że oddycham, to moje życie się skończyło. Nie czuję się mężczyzną, nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Wszystkiego się boję, egzystuję wyłącznie dzięki silnym lekom psychotropowym. Nie jestem zdolny do pracy. Nie mamy za co żyć. Nie mam już znajomych czy przyjaciół. Wszyscy się odwrócili albo wytykają palcami na ulicy. To jest wegetacja i czasami zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby skończyć ze sobą – wyznał w rozmowie z dziennikarzem TVP.
Niesłusznie oskarżony mężczyzna domagał się miliona złotych odszkodowania. We wtorek, 21 lutego, Sąd Apelacyjny w Białymstoku zdecydował o przyznaniu mężczyźnie kwoty 350 tys. zł zadośćuczynienia.
Łomżyńska prokurator Anna Zejer, ta sama, która wcześniej domagała się przedłużenia aresztu, mimo dowodów, które wskazywały na niewinność 50-latka, uważa, że kwota jest ''rażąco wysoka'', a skrzywdzony mężczyzna powinien otrzymać... niespełna 60 tys. złotych.