"Poleciałam do łazienki, ale moje dziecko było już nieprzytomne. To był szok, czułam straszny strach przed tym, że ona nie żyje" - relacjonuje Pani Beata. Nikola, 13-letnia dziewczynka, brała kąpiel w walentynkową noc. W pewnym momencie po prostu zemdlała.
Na miejsce przyjechało pogotowie. Ratownicy reanimowali dziewczynę i zabrali ją do szpitala. Niestety Nikola zmarła.
13-latka zatruła się czadem podczas kąpieli. Czy można było temu zapobiec?
Wkrótce okazało się, że wszystkiemu winny jest tlenek węgla, który wydobywał się z piecyka zamontowanego w łazience. Straż pożarna stwierdziła wysokie stężenie gazu i nakazała ewakuację wszystkich mieszkańców.
Prokuratura wszczęła śledztwo, a biegli uznali, że wszystkiemu winna mogła być wentylacja, która była zbyt mała. Co więcej, z zewnątrz nie dopływało świeże powietrze.
Pracownicy PGM-u pojawili się w mieszkaniu rodziny dopiero dwa miesiące po tragedii. Zdecydowano się poprawić wentylację i zaproponowano, żeby zrezygnować z piecyka i zamontować elektryczny podgrzewacz wody.
Biegły sądowy z zakresu gazownictwa jasno stwierdził, że "to są zaniedbania zarządcy budynku". "Gdyby ci ludzie chcieli zamontować ten piecyk teraz, nie uzyskaliby zezwolenia" - dodał.
To jest taka przypadłość, że osoby odpowiedzialne – funkcjonariusze publiczni, urzędnicy – niestety działają na zasadzie "jakoś to będzie" – tłumaczy adwokat dr Bartosz Fieducik.
Zobacz także: Wybory prezydenckie 2020. Prof. Sławomir Sowiński o tym, kto wygrał kampanię wyborczą
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.