Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Adam Dąbrowski
Adam Dąbrowski | 
aktualizacja 

18. rocznica katastrofy. "Pamiętam urywające się telefony"

2

26 stycznia 2006 roku zawalił się dach hali Międzynarodowych Targów Katowickich. W skutek katastrofy budowlanej zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych, w tym 26 doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W rocznicę tragedii uczczono pamięć ofiar.

18. rocznica katastrofy. "Pamiętam urywające się telefony"
Mija 18 lat od katastrofy w hali Międzynarodowych Targów Katowickich, w której zginęło 65 osób. (PAP, PAP/Michał Meissner)

Pamięć

Co roku w pobliżu miejsca największej katastrofy budowlanej w historii Polski składane są kwiaty i zapalane są znicze. W tym roku podczas wspólnej uroczystości hołd ofiarom oddali ich bliscy, oraz delegacje, zarówno służb biorących udział w akcji ratowniczej, samorządu oraz Polskiego Związków Hodowców i Gołębi Pocztowych.

Warty pod pomnikiem wystawili śląscy mundurowi: strażacy, policjanci, ratownicy medyczni i ratownicy górniczy. Odmówiono modlitwy, rozległy się też syreny pojazdów ratunkowych, a także odczytano nazwiska wszystkich ofiar katastrofy.

28 stycznia 2006 roku to jedna dat, która na zawsze pozostanie w pamięci lokalnej społeczności. Ludzie z Katowic i okolic, doskonale pamiętają okoliczności tragedii - częstym skojarzeniem z tym dniem są urywające się telefony.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Mroczna prawda o wyprawach Bolesława Chrobrego. Na lekcjach o tym się milczy

Osobiste wspomnienie

Pochodzę z Osiedla Tysiąclecia w Katowicach, które od miejsca katastrofy dzieli Park Śląski, czyli zaledwie 2 kilometry. To były bardzo pochmurne, śnieżne i zimne dni.

W dniu katastrofy byłem uczniem podstawówki - wówczas rozpoczynały się ferie zimowe dla województwa śląskiego, a w Zakopanem trwał konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich, który oglądałem w telewizji. Podczas drugiej serii zawodów nagle pojawił się pasek informacyjny z komunikatem o akcji ratunkowej na terenie hali Międzynarodowych Targów Katowickich.

Miejsce to znajdowało się blisko trójstyku granic administracyjnych Katowic, Chorzowa oraz Siemianowic Śląskich, stąd w mediach na początku była rozbieżność określenia lokalizacji - jedne media mówiły o wypadku w Katowicach, drugie o Chorzowie (prawidłowo), kolejne o Siemianowicach.

W ciągu kilku minut zaczęły się urywać telefony od rodziny i znajomych z pytaniami, czy jesteśmy bezpieczni - to jeszcze nie były czasy szeroko dostępnego internetu. Wiele osób ze Śląska i Zagłębia kojarzy tą katastrofę z ciągłym urywaniem się telefonów ze strony znajomych i rodziny z całego kraju, bądź zagranicy - to samo doświadczyli moi koledzy i koleżanki ze szkoły. Wspominał o tym również zmarły niedawno Kamil Durczok.

To może zabrzmieć błaho, ale tego dnia jako dziecko zdałem sobie sprawę, że telefony komórkowe posiadają opcję latarki - ma to związek z relacją pierwszego świadka katastrofy Dionizego Brylki, który ruszając na pomoc poszkodowanym włączył latarkę w swojej komórce i przez pomyłkę również włączył nagrywanie.

Nazajutrz kiedy jasna była gigantyczna skala katastrofy (choć ciała ofiar jeszcze wydobywano przez kilka dni) jechałem na ferie zimowe do mojej babci w Małopolsce - gdy przejeżdżaliśmy obok wielu centrów handlowych mieszczących się przy drodze ekspresowej na każdym dachu hali podczas śnieżycy widzieliśmy mnóstwo ludzi dynamicznie zrzucających śnieg i lód.

Gdy dojechałem na miejsce, dowiedziałem się, że sąsiad mojej babci, który zajmował się hodowlą gołębi pocztowych i uczestniczył w felernych targach, przeżył, bo wyjechał z nich na godzinę przed zawaleniem się hali.

Następstwa

Na skutek zawalenia się dachu podczas wystawy gołębi pocztowych w hali Międzynarodowych Targów Katowickich w Chorzowie zginęło 65 ludzi, w tym 9 cudzoziemców, a ponad 140 osób zostało rannych, w tym 29 z ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu. W toku śledztwa okazało się, że żadna z ofiar nie zmarła z powodu wyziębienia – wszyscy zginęli na skutek obrażeń odniesionych podczas zawalenia się dachu.

Główną przyczyną katastrofy był błędny projekt wykonawczy budynku, znacznie różniący się od prawidłowego projektu budowlanego, w celu redukcji kosztów budowy, a także zaniedbanie - nie usunięcie nadmiaru śniegu i lodu z dachu hali.

Tragedia była bezpośrednim powodem nowelizacji prawa budowlanego.

Wyrok w pierwszej instancji zapadł dopiero w czerwcu 2016 r., po wyjątkowo długim śledztwie i siedmioletnim procesie, w którym przeprowadzono ponad 200 rozpraw. W sumie skazano 6 osób, które dopuściły wadliwy budynek do eksploatacji - obecnie jedynie autor projektu wykonawczego hali Jacek J. odbywa karę pozbawienia wolności, która zakończy się w 2025 r.

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Groźny wypadek w Piotrkowie. Samochód wjechał w przystanek
Skandaliczna interwencja w Gdańsku. "Nie jestem zwykłym psem"
"Straszna tragedia". Szkoła żegna 14-letnią Natalię
Banan i kawałek taśmy klejącej. Kontrowersyjne dzieło sprzedane za miliony
Lewandowski nigdy nie był tak szczery. Otrzymał ważny telefon
Sukces astronomów. Uchwycili umierającą gwiazdę spoza Drogi Mlecznej
Mieszkają w Polsce, a pracują w Niemczech. Opowiedzieli o zarobkach
Starych samochodów nie będzie można naprawić? Komisja Europejska wyjaśnia
To odróżnia Ronaldo od Messiego. Laureat Złotej Piłki wskazał szczegół
Robert Lewandowski idzie po Złotą Piłkę? Znany portal pokazał swój ranking
Białoruska propaganda straszy Polską. "Demony chcą przejąć Białoruś"
Świebodzin zdetronizowany. Nowy pomnik Jezusa będzie dużo wyższy
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić