Sifeddin Malahafji przyjechał do Adany w Turcji na wesele. Towarzyszyli mu żona Hiba oraz ich 3-letni syn. Mężczyzna chciał także odwiedzić swojego brata. Mały Badr Alddin Malahafji nalegał, aby ojciec zabrał go ze sobą. Niedługo później doszło do tragedii.
Turcja: 3-latek zmarł w rozgrzanym samochodzie
Podejrzewany 34-latek zeznał, że zaparkował auto w cieniu i zostawił lekko uchylone okno. Następnie wyszedł z bratem na drinka.
Kiedy wyszedłem z domu, mój syn pobiegł do mnie z płaczem, bo chciał iść ze mną. Zaparkowałem w cieniu i poszedłem odwiedzić mojego brata w jego miejscu pracy. Po prostu nie chciałem budzić syna i zostawiłem trochę otwarte okna - powiedział lokalnym mediom.
Sifeddin wrócił 30 minut później. Jego syn był już nieprzytomny i nie reagował na żadne bodźce. Przerażony ojciec wezwał na miejsce pogotowie. Niestety, 3-latka nie udało się uratować. Zmarł na miejscu.
Rodzice chłopca na razie nie zostali o nic oskarżeni. Po złożeniu zeznań wrócili do domu. Lokalne media donoszą, że Sifeddin bardzo żałuje tego, co zrobił, a kiedy ciało jego syna zwrócono rodzinie, rozpłakał się i upadł na ziemię.
Niech Bóg nie pozwala nikomu odczuwać tego bólu. To bardzo smutna sytuacja. Ojciec idzie do brata. Kiedy wraca po pół godziny, a najpóźniej godzinie, widzi swojego syna leżącego nieruchomo - mówił mediom 34-latek.
Do podobnej sytuacji doszło w czerwcu w Szczecinie. Matka przez przypadek zostawiła dziecko w rozgrzanym samochodzie na kilka godzin. Chociaż wezwano pogotowie, malucha nie dało się już uratować. 1,5-roczny chłopiec zmarł na miejscu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.