Pan Robert z Sieradza wraz z rodziną w tym roku wybrał się na wakacje do Kołobrzegu. Był zachwycony urlopem, dopóki nie zobaczył, ile śmieci zalega na plaży.
Myślałem, że plaża w Kołobrzegu jest czysta. Ale siedzę na tej plaży i nagle córka podbiega do mnie z petem i pyta, co to jest. Ręce mi opadły - przekazał o2.pl mężczyzna.
Turysta zaczął baczniej przyglądać się otoczeniu i z przerażeniem stwierdził, że niedopałków wokół miejsca, w którym siedzi, jest całe mnóstwo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były chamsko poutykane w piasek. A przecież to są śmieci! Tak się wkurzyłem, że sam wziąłem się za sprzątanie. Dałem sobie 5 minut, żeby posprzątać tylko teren wokół siebie - opowiada poirytowany mężczyzna.
Dodaje, że skupił się jedynie na terenie wokół siebie, a to były "zaledwie jakieś 3 metry kwadratowe plaży". - Co by było, gdybym sprzątał przez godzinę? - zastanawia się i apeluje do turystów wybierających się nad Bałtyk:
Ludzie, ogarnijcie się. Przecież to nasza piękna Polska, piękny Bałtyk, piękne plaże. A tak je ludzie zaśmiecają, rzucają te ohydne pety, jakieś chusteczki, worki. Słabo, naprawdę.
- A najgorsze było to, że jakieś 20 metrów dalej stały trzy duże kosze na śmieci! Więc tym bardziej nie rozumiem takiego śmiecenia. Po co, dlaczego? Ludziska, to są nasze polskie plaże, dbajmy o nie!
Kołobrzeg. "Po jednym sprzątaniu mamy dwie przyczepy ciągnikowe pełne śmieci"
Przedstawiciel Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji (MOSiR) w Kołobrzegu, z którym się skontaktowaliśmy, podkreśla, że kosze opróżniane są codziennie. W sumie na kołobrzeskich plażach jest 200 koszy.
Kosze są wkopywane w odległości około 60-70 metrów jeden koło drugiego to wystarczająca ilość. Ale zdarzają się osoby, które potrafią obok siebie wykopać dołek i wrzucić tam swoje śmieci - mówi o2.pl Artur Gliszczyński z kołobrzeskiego MOSiR-u.
Zwraca też uwagę na zmianę, jaką obserwuje nad morzem w ostatnich latach. Jak mówi, nie pozostaje ona bez wpływu na czystość plaż.
Turyści coraz rzadziej korzystają ze smażalni czy barów. Chętniej przynoszą swoje picie i jedzenie na plażę, obiady zjadają na kocach. Ale jak ktoś ma zapłacić kilkanaście złotych za piwo w barze, to nic dziwnego, że wybiera puszkę za trzy złote ze sklepu - mówi Gliszczyński.
Problem w tym, że taka puszka czy butelka czasem ląduje w piasku. A razem z nią np. wspomniane już niedopałki.
- Zakład zieleni miejskiej kilka lat temu zakupił specjalną maszynę do odsiewania piasku. Cztery razy w sezonie puszczamy ją na plażę, ona wchodzi w głąb piasku na 30-40 metrów i odsiewa to, co zostało zakopane. Po jednym takim sprzątaniu mamy dwie przyczepy ciągnikowe pełne śmieci - stwierdził Gliszczyński.
Beata Bialik, dziennikarka o2.pl