O zaginięciu Ewy Tylman usłyszała cała Polska. Wiele osób zastanawiało się, co mogło stać się z kobietą, która 22 listopada 2015 roku wyszła na imprezę ze znajomymi.
Poszukiwania Tylman trwały bardzo długo. Przełom nastąpił dopiero 25 lipca 2016 roku. Wówczas mieszkaniec Czerwonaka zauważył, że na brzegu rzeki unosi się ludzkie ciało. To były zwłoki zaginionej Ewy.
Do tej pory nie wiadomo, jak doszło do jej śmierci. Odejście 26-latki było potwornym ciosem dla jej ojca.
Pamiętam ją taką, jaka wyjechała z domu sześć lat temu - dokładnie 22 listopada. Zadzwoniła, że dotarła do swojego mieszkania i to była nasza ostatnia rozmowa. Potem ślad po niej zaginął i wydarzyła się tragedia - powiedział "Super Expressowi" pan Andrzej Tylman.
Czytaj także: Agata Rubik przerażona. "Tak jest codziennie"
"To porażka wymiaru sprawiedliwości"
Ojciec Ewy Tylman wielokrotnie zaznaczał, że chciałby się dowiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło.
Minęło tyle lat, a ja nadal nie wiem, co się stało z moją córeczką. Zostaliśmy z tą sprawą sami. To porażka wymiaru sprawiedliwości! Nikt nic nie robi, a państwo nie dba o poszkodowanych - wyznal.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.