O tej tragedii będzie mówiło się jeszcze długo. Pierwsza kwietnia w Rabce (woj.małopolskie) wichura zabiła trzy osoby. Ofiary to 69-letnia kobieta oraz 43-letnia Anna i jej 7-letni syn Tymoteusz. Wszyscy przyjechali w odwiedziny do dziadka. Wyszli tylko na spacer i stała się tragedia.
Znaliśmy wszyscy go i ciężko nam jako dorosłym mówić o jego śmierci, a co dopiero dzieciom. Moja córka chodziła z nim do przedszkola. Mamy zdjęcie Tymka, córka odwraca wzrok i płacze - tłumaczy "Faktowi", Klaudia Bieda, wychowawczyni przedszkolna Tymka.
Tymek chodził do przedszkola, jednak od września miał uczęszczać już do szkoły. Był bardzo mądrym, rezolutnym chłopcem. Wszyscy wróżyli mu karierę w dorosłym życiu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To nas również może spotkać. Po tym, co się stało, wiemy, że życie jest bardzo kruche, a śmierć jak się okazuje nie omija nawet dzieci - dodaje wychowawczyni przedszkolna Tymka.
Tymek miał jeszcze dwie siostry, które są pogrążone w żałobie. Cały czas są pod opieką psychologa szkolnego, który pozwala im stanąć na nogi po tragedii.
Burmistrz relacjonuje tragedię
Tragedia rozegrała się na oczach zrozpaczonego męża pani Anny i dwóch córek małżonków. Leszek Świder, burmistrz Rabki-Zdroju, był na miejscu zaraz po pierwszych alarmujących sygnałach.
Byłem tam, widziałem to miejsce. Te osoby nie szły równo, nie szły razem. Można powiedzieć, że poruszały się po skosie i to drzewo tak właśnie upadło. Pod jego ciężarem życie w ułamku sekundy straciły trzy osoby - relacjonował w rozmowie z Wirtualną Polską.
Śledztwo w sprawie śmierci Anny i jej syna prowadzi prokuratura w Nowym Targu. Prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci trzech osób.