Nieżyjący już od 1,5 roku Jan Szyszko był szefem resortu środowiska od 2015 do 2018 roku. W 2016 r. wprowadził ustawę, nazwaną od jego nazwiska ,"Lex Szyszko", która doprowadziła do masowego wyrębu drzew.
Obowiązująca od stycznia do czerwca 2017 roku ustawa pozwalała właścicielowi nieruchomości na wycięcie drzewa na swojej posesji bez względu na jego obwód, jeśli nie było to związane z działalnością gospodarczą.
Naukowcy z Uniwersytetu Łódzkiego postanowili sprawdzić, czy alarmy podnoszone przed kilkoma laty o tym, że dojdzie do masowych wycinek miały rację bytu.
Analizie poddano zdjęcia satelitarne w kilku miejscach Łodzi. Obszary te nazwano powierzchniami próbnymi.
To przestrzeń pokrywająca 8,5 procenta miasta. Jest reprezentatywna dla różnych struktur urbanistycznych charakterystycznych dla tego miasta - przekazuje prof. Kronenberg z Katedry Gospodarki Regionalnej i Środowiska
Na wybranych obszarach w ciągu dekady zniknęło 20 700 drzew.
Czterdzieści procent tych drzew usunięto tylko w czasie obowiązywania Lex Szyszko. Innymi słowy - w ciągu obowiązywania zliberalizowanych przepisów usunięto niemal tyle samo drzew, ile usunięto w ciągu dziewięciu pozostałych lat, przed i po tej liberalizacji - informuje prof. Jakub Kronenberg.
Najwięcej drzew zniknęło z terenów prywatnych. To właśnie tam drzewostan zmniejszył się aż o 80 procent. Szczególnie często wycinane były drzewa na nieformalnych terenach zieleni, nieużytkach i obszarach leżących odłogiem. Czym było to spowodowane?
Prywatni właściciele wykorzystali okazję, a wielu z nich zrobiło to "na wszelki wypadek", na wypadek gdyby przepisy znów miały się zmienić, a raczej nie z powodu nagłej potrzeby uporządkowania swojego ogrodu- wyjaśnia profesor
Aktualnie obowiązujące przepisy dotyczące wycinki drzew reguluje nowelizacja ustawy o ochronie przyrody. Według niej osoba, która chce usunąć drzewo, na cele niezwiązane z prowadzeniem działalności gospodarczej musi fakt ten zgłosić do odpowiedniego organu. W innym wypadku grożą kary finansowe.