Władimir Putin rozpętał wojnę w Ukrainie. Wojska rosyjskie zaatakowały wschodnich sąsiadów Polski 24 lutego. Brutalny ruch wywołał falę protestów na całym świecie. Na ulice wychodzą także obywatele Białorusi i Rosji. Służby tłumią każdą formę protestu. Powody zatrzymań bardzo często są absurdalne.
Jak podaje monitoring prześladowań politycznych w Rosji (OVD-Info), w ciągu ostatnich kilku dni doszło do kolejnych zatrzymań. Służby ścigają osoby, które negatywnie wypowiadają się na temat wojny w Ukrainie. Władze potępiają nie tylko formę sprzeciwu jaką jest wyjście na ulicę, ale też wpisy w sieci. Jak donosi OVD-Info, policja odwiedza domy "podejrzanych". Przesłuchuje ich rodziny i nakłada kary finansowe.
Jedną z kobiet policja zatrzymała w Moskwie. Wyszła na plac Maneżowy w centrum miasta z kartką, na której widniał napis: "dwa słowa". Odnosił się najprawdopodobniej do słów: "nie wojnie". Została na niego nałożona autocenzura, by nie dawać powodów do aresztowania. Nie udało się.
W Moskwie aktywistka Marina Dmitriewa została ukarana grzywną w wysokości 20 000 rubli za pikietowanie z afiszem "Dwa słowa". Dziewczyna została uznana za winną złamania zasad organizacji imprezy masowej - pisze na Twitterze OVD-Info.
Obecnie 20 tys. rubli to około 800 złotych. Marina została zatrzymana 13 marca. O karze przyznanej kobiecie zadecydował Sąd Rejonowy w Twerskoj. To nie jedyne zatrzymanie i kary finansowe przyznane za "złamanie przepisu" dot. imprez masowych. Internauci zauważają: - Od kiedy pojedyncza pikieta stała się imprezą masową?.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.