Świadkowie tego zdarzenia aż przecierali oczy ze zdumienia. W miniony piątek, 8 marca br. dwie kobiety wspięły się na pomnik warszawskiej Syrenki i nieoczekiwanie oblały go pomarańczową substancją. Następnie jedna z nich wygłosiła "płomienne" przemówienie.
Czytaj więcej: Gwiazda "Tańca z Gwiazdami" w żałobie. To wyciska łzy z oczu
Nasze ciężko wywalczone prawa wciąż są łamane. A będzie tylko gorzej. Katastrofa klimatyczna to wojny. Wojny to przemoc i gwałty. Nie możemy do tego dopuścić. Będąc tutaj, świętuję Dzień Kobiet. To jest mój sprzeciw. Jesteśmy ostatnim pokoleniem i będziemy o siebie walczyć - grzmiała aktywistka.
Aktywistki zniszczyły warszawską Syrenkę. Teraz się tłumaczą
Teraz Super Express porozmawiał z działaczkami, które zdewastowały symbol Warszawy. - My nie chciałyśmy nic zniszczyć - wytłumaczyły tabloidowi kobiety. Dodały też dziennikarzom, że substancja, jaką oblały pomnik, to produkt ich autorstwa, który wcześniej same wykonały z mąki ziemniaczanej, wody i pomarańczowego barwnika.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj więcej: Zadziwiający awans w stołecznej policji. "Szokująca kariera"
Aktywistki mogą mieć jednak niemałe problemy. - Postępowanie toczy się w kierunku uszkodzenia zabytku. (...) planowane jest uzyskanie opinii biegłego, który na zlecenie prokuratury ustali czy doszło do uszkodzenia pomnika - mówił dla Se.pl prok. Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Stołeczni urzędnicy szykują się już do wyczyszczenia Syrenki. Nie ukrywają, że naprawa będzie trudna. - Dziś można powiedzieć, że o ile z części wykonanej z brązu farba powinna zostać usunięta dosyć łatwo, tak w przypadku cokołu może być konieczne dokonanie szlifowania - wyjaśnił dla Se.pl Jakub Leduchowski, rzecznik prasowy ratusza.
O tym, w jaki sposób pomnik będzie niebawem czyszczony i za pomocą których środków, zadecyduje Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków. Koszty naprawy zostaną ujawnione dopiero po zakończeniu wszystkich prac remontowych.
Informacja o kosztach napraw pomnika, jakie poniesie Miasto, zostanie przekazana policji. Policja będzie prowadzić w tej sprawie dalsze postępowanie - zaznaczył Leduchowski dla Se.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.