Samice żółwia morskiego kilka razy w roku składają na plażach jaja. Do jednego, wykopanego dołka trafia zazwyczaj od 50 do 150 jajek. Łącznie na plażach Ameryki Północnej i Środkowej co roku pojawiają się miliony żółwich jaj. Organizacja zajmująca się ochroną zwierząt Paso Pacifico wylicza, że nawet 90 proc. jajek z niestrzeżonych plaż pada łupem kłusowników.
Jaja zagrożonych żółwi są zabierane z gniazd i serwowane później jako sezonowe przysmaki w restauracjach.
Naukowcy znaleźli rozwiązanie i wydrukowali w 3D imitacje jajek żółwich, umieszczając w nich nadajniki GPS. Przy okazji specjaliści sprawdzili, że są one bezpieczne dla zagrożonych gatunków żółwi.
Nasze badania pokazały, że umieszczenie sztucznych jaj w gnieździe nie uszkadza rozwijających się zarodków. Zademonstrowaliśmy również, że można śledzić losy nielegalnie pozyskanych jaj od plaży po odbiorcę końcowego. Pokazała to nasza najdłuższa trasa, która ujawniła cały łańcuch dostaw o długości 137 km - opowiada główna autorka badań, biolog Helen Pheasey z Uniwersytetu Kent w Wielkiej Brytanii.
Czytaj także: Zrobił to dla dzieci. Ich reakcja była tego warta
Jaja-makiety nazywane InvestEggatorami zostały zaprojektowane przez Kim Williams-Guillen z Paso Pacifico. Badania a ich temat opublikował w tym tygodniu magazyn Current Biology.
101 wydrukowanych jaj trafiło do gniazd
Drukowane w 3D jaja umieszczono w 101 gniazdach na 4 kostarykańskich plażach. Jedną czwartą fałszywych jaj skradziono. Dzięki temu naukowcy mogli śledzić losy jaj m.in. żółwia zielonego i żółwia oliwkowego. Jak się okazało większość skradzionych jaj nie opuszcza pobliskiego rejonu.
Jedno z jaj przebyło drogę 2 kilometrów do pobliskiego baru. Kolejne jajko, które pokonało najdłuższą drogę, bo aż 137 km dotarło do środkowej części lądu. Dwa dni trwał jego transport, z plaży do strefy załadunku supermarketu, później trafiło ono do posesji mieszkaniowej. Biolodzy nie sądzą, by zostało ono sprzedane w markecie. Przemytnik przekazał je prawdopodobnie sprzedawcy.
Niektórym jajom nie udało się połączyć z sygnałem GPS. Inne zostały zauważone przez kłusowników i odrzucone na bok.
Helen Pheasey mówi, że wstępne ustalenia wskazują, że większość jaj nie opuszcza okolicznych terenów. Potwierdza to lokalne doniesienia, że handel najczęściej odbywa się niedaleko plaż z gniazdami.
Wiedza, że większość jaj pozostaje w okolicznych rejonach, pozwala nam zaplanować działania ochronne. Możemy się skupić na zwiększeniu świadomości w lokalnych społecznościach - podkreśla Pheasey.
Naukowcy mają również nadzieję, że makiety zostaną wykorzystane w innych projektach. Zespół ekspertów zaczął już prace nad ulepszeniem technologii, chce też rozszerzyć jej zastosowanie na inne gatunki. Biolodzy chcą np. przystosować nadajnik do śledzenia dostaw rekinich płetw. Wspominają również o monitorowaniu kradzieży jaj z gniazd papug.
Czytaj także: Polak zgubił 10 tys. zł. Trudno o większe szczęście
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.