Nagranie z udziałem byłego szefa KGB zostało upublicznione przez EUObserver. Eksperci na razie nie potwierdzili, czy materiał jest w pełni autentyczny. Za jego prawdziwością opowiada się m.in. oficer NATO, który znał Wadzima Zajcaua osobiście i jest przekonany, że głos należy właśnie do niego.
Aleksander Łukaszenka kazał zabić opozycjonistów?
Nagranie zostało zarejestrowane 11 kwietnia 2012 roku. Opozycjoniści, o których mówił Wadzim Zajcau na nagraniu, to Uładzimir Baradacz, Aleh Ałkajew oraz Wiaczasłau Dudkin. Pierwszy w przeszłości pełnił służbę jako pułkownik, a dwaj pozostali pracowali w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. W okresie, gdy miało dojść do zarejestrowania rozmowy, mieszkali w Niemczech.
Wadzim Zajcau poinformował na nagraniu, że Aleksander Łukaszenka przeznaczył na operację "usunięcia" opozycjonistów 1,5 miliona dolarów (ponad 5 i pół miliona złotych). Ówczesny szef KGB wyjaśnił, że prezydentowi zależy na rezultatach.
Przeczytaj także: Fatalna wiadomość ze Szwajcarii. Łukaszenka ma problem
Na taśmach nie zarejestrowano dokładnych instrukcji, w jaki sposób miałaby zostać przeprowadzona akcja. Odnotowano jednak wzmiankę o uszkadzaniu samochodów, którymi poruszają się opozycjoniści. Już na koniec wspomniano jednak dziennikarza Pawła Szeremetę, który zginął 4 lata po rozmowie byłego szefa KGB z podwładnymi.
Przeczytaj także: To się prawie nie zdarza. Łukaszenka ukarany
Wadzim Zajcau zapowiada, że Paweł Szeremeta zginie od podłożonej bomby. Były szef KGB oczekuje, że siła ładunku wybuchowego dosłownie rozerwie dziennikarza na strzępy. Słowa są tym bardziej niepokojące, że Szeremeta poniósł śmierć właśnie w konsekwencji eksplozji – ładunek umieszczono w jego samochodzie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.