Jak przekazuje działający na Białorusi polonijny portal Znadniemna.pl, działaczka została aresztowana za organizację polskiego jarmarku o nazwie Kaziuki. Prokuratura stawia zarzut "złamania przepisów o organizacji imprez masowych". Chodzi o ogranizowany 7 marca tego roku polski jarmark. Jest to cykliczne wydarzenie, które Związek Polaków na Białorusi organizuje co roku w marcu.
Prawnicy Borys planują zaskażyć werdykt sądowy zostanie zaskarżony w wyższej instancji sądowej. Na razie wszystko wskazuje na to, że decyzja nie zostanie zmieniona i Andżelika Borys wyjdzie na wolność dopiero po Wielkanocy, czyli 7 kwietnia. Sąd nad zatrzymaną odbywał się bezpośrednio w więzieniu - bowiem praktyka sądownictwa wyjazdowego jest częstym przypadkiem na Białorusi.
Świadkami w sprawie oskarżonej byli milicjanci, którzy twierdzili, że odbywający się jarmark polski był nielegalny. Ich zdaniem, jarmark, który odbywał się na podwórku wewnętrznym Konsulatu RP w Grodnie był nielegalny, a sędzia zaliczył wydarzenie do "nielegalnego zgromadzenia", za co Borys została aresztowana.
Do zatrzymania aktywistki odniósł się już polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau. Jego zdaniem, zatrzymanie Borys to działania nieakceptowalne i sprzeczne z międzynarodowymi standartami. Wieczorem polskie MSZ sprzeciwiło się zatrzymaniu Borys. Resort zaapelował o "zwolnienie działaczki ZPB i zaprzestanie arbitralnych prześladowań przedstawicieli mniejszości polskiej".
Andżelika Borys, białoruska nauczycielka i działaczka mniejszości polskiej na Białorusi, była przewodniczącą Związku Polaków na Białorusi w latach 2005-2010, a potem znowu od roku 2016. W sobotę podczas zjazdu tej nieuznawanej od 2005 roku przez Mińsk organizacji ponownie wybrano ją na prezesa. Kadencja trwa cztery lata.