Naukowcy z Imperial College London przeanalizowali wymazy pobrane od ponad 100 tys. osób w okresie 13-24 listopada. Oszacowali, że wskaźnik reprodukcji wirusa spadł do 0,88. Oznacza to, że każdy nosiciel wirusa odpowiadał średnio za mniej niż jedną nową infekcję, a epidemia traci na sile.
Badanie naukowców obejmowało przebadanie losowej grupy osób pod kątem koronawirusa, niezależnie od tego, czy mieli objawy, czy nie. Wyniki tych testów sugerują, że liczba zakażeń spadła o 30 proc. w porównaniu z poprzednim badaniem, które przeprowadzono pod koniec października.
Pozytywne skutki lockdownu w Anglii
Wówczas liczba przypadków rosła, podwajając się co 9 dni. Teraz liczba zakażeń spada, ale wolniej niż wzrastała - mniej więcej o połowę co 37 dni. To, że epidemia traci na sile, wynika z zaostrzonych ograniczeń, które weszły w życie w Anglii 5 listopada.
BBC podkreśla jednak, że pomimo wyraźnej poprawy liczba przypadków COVID-19 pozostaje wysoka. Według Imperial College London każdego dnia dochodziło do ok. 72 tys. nowych infekcji w porównaniu ze 100 tys. pod koniec października.
Szacuje się, że jedna na 100 osób ma koronawirusa - dwukrotnie więcej niż we wrześniu, gdy liczba zakażeń zaczęła rosnąć. Jednocześnie naukowcy wskazują, że największe prawdopodobieństwo pozytywnego wynik testu dotyczy osób pochodzenia azjatyckiego, mieszkańców najuboższych dzielnic i największych gospodarstw domowych.
Zobacz także: Koronawirus. Dr Michał Sutkowski o trzeciej fali COVID-19 w Polsce
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.