Jak opisuje "Gazeta Wyborcza", we wrześniu kobieta przyszła z rocznym dzieckiem chorującym na serce do szpitala przy ul. Kamieńskiego w celu wykonania badania USG. W przychodni nie było jednak lekarza, dlatego odesłano ją na oddział kardiologiczny.
Tam prawna opiekunka Mai zapytała dyżurującą lekarkę, czy mogłaby zrobić badania dziecku. Okazało się jednak, że kobieta nie była zaszczepiona, a zgodnie z zasadami na teren oddziału mogą wejść tylko osoby zaszczepione albo posiadające negatywny wynik testu na koronawirusa.
Czytaj także: Dyrektor NFZ mówił o "mistyfikacji pandemii". W TV Trwam opowiadał o szkodliwości szczepień
Ordynator nie zgodził się na wpuszczenie kobiety na oddział. Kazał odesłać ją do przychodni, by umówiła się na badanie w innym terminie. Później tłumaczył, że nie może ryzykować, ponieważ znajdujący się na oddziale pacjenci są bardzo chorzy i mają obniżoną odporność.
Opiekunka Mai opisała sytuację w internecie, twierdząc, że wraz z dzieckiem padła ofiarą "segregacji sanitarnej". W sprawę zaangażowali się politycy Konfederacji i partii KORWIN oraz organizacja "Łącznik".
Lekarka nękana przez antyszczepionkowców
W internecie opublikowano imię, nazwisko i adres lekarki, która przyjmowała kobietę i dziecko. Spadł na nią hejt ze strony antyszczepionkowców. Pod jej domem i przychodnią, w której pracuje, organizowano pikiety.
Do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. W jego uzasadnieniu pojawiły się szokujące, nienawistne komentarze.
"Złapać i wytłumaczyć jej ręcznie co jest jej obowiązkiem", "Ta pseudo lekarz pod mur i szczypać z automatu" - pisali internauci, a to tylko łagodniejsze z komentarzy.
Trzy kobiety ze środowiska antyszczepionkowców, które organizowały pikiety pod domem lekarki, zostały oskarżone o jej nękanie. Wśród nich jest opiekunka Mai. Kobiety nie przyznały się do winy. Za stalking grozi im kara do 3 lat więzienia.
Zobacz także: Polska idealna dla antyszczepionkowców? „Karkołomne limity”
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.