Od niemal miesiąca w Ukrainie rozgrywa się dramat. Miliony kobiet i dzieci wojna zmusiła do opuszczenia kraju. Mężczyźni z kolei masowo ruszyli na front.
To jednak nie przeszkadza Władimirowi Putinowi w kontynuowaniu rozlewu krwi. Zza naszej wschodniej granicy każdego dnia dochodzą wstrząsające wiadomości o atakach na ukraińskich cywilów, w tym dzieci.
Za Władimirem Putinem znaczna część Rosjan skoczyłaby w ogień. Wszystko za sprawą szerzonej w mediach propagandy. Wielu dziennikarzy, choćby ze strachu o swój los, ale także własnych przekonań, przekazuje informacje o "nazistowskiej Ukrainie walczącej z Rosją".
Promyk nadziei
Natalia Sindiejewa jest założycielką "Dożd TV", jednej z niewielu stacji niezależnych w Rosji, które nie boją się krytykować Putina. Rok temu z tego tytułu rosyjskie ministerstwo umieściło dziennikarkę na liście "pełniących funkcję zagranicznego agenta".
Mimo zastraszania, gróźb i kar, Sindiejewa stawia prawdę ponad wszystko. W marcu władze zablokowały jej stację, ale nawet to nie przeszkadza jej w przekazywaniu informacji. Sindijewa działa dzięki mediom społecznościowym.
Na swoim profilu na Facebooku opublikowała apel do koleżanek po fachu, które nie kryją się z tym, że popierają rosyjską agresję na Ukrainę.
"Jestem zdesperowana i wierzę w dobro"
Nie wiem, dlaczego to piszę, i myślę, że adresatki mojego apelu wolałyby go w ogóle nie czytać. Jestem zdesperowana, ale wierzę w dobro. Ta wiara to jedyne, co nam dziś zostało - zaczęła.
Patrzyłyśmy, jak nasze dzieci dorastają, martwiłyśmy się o nie i ciężko pracowałyśmy na ich przyszłość. Jak tysiące ukraińskich matek, których nadzieje i plany zostały zniszczone. W Ukrainie umierają dzieci. Bardzo młode. Mają rok, dwa lata, chodzą do przedszkola czy szkoły. Umierają i dziewczynki, i chłopcy. Umierają przez bomby, chowając się w kryjówkach, umierają na drodze, próbując się ratować i gdzieś ukryć. Ukraińskie matki chowają swoje dzieci w małych trumnach. Cały czas o tym myślę, nie wiem, jak z tym żyć - kontynuowała.
Na koniec dziennikarka zadała ważne pytanie. Zwróciła się do kobiet pracujących w prorosyjskich mediach z prośbą o wytłumaczenie, jak czułyby się, gdyby cierpiały ich dzieci. Czy da to do myślenia Rosjankom popierającym propagandę Kremla?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.