Izrael od trzech dni bombarduje cele w Libanie. Siły Zbrojne Izraela uderzają w obiekty, które należą do Hezbollahu - organizacji terrorystycznej, która od lat 80. toczy walkę z południowym sąsiadem Libanu.
Niestety, w izraelskich nalotach giną cywile. Szacuje się, że zginęło już blisko 560 osób, w tym 50 dzieci. Pociski sypiące się na libańskie domy z powietrza wywołały panikę wśród mieszkańców południowej części kraju.
Bombardowanie izraelskie skupia się na dwóch obszarach Libanu. Pierwszy to obszar południowej części kraju, na południe od Bejrutu. Drugi to dolina między stolicą Libanu i granicą z Syrią - Dolina Bekaa. W obydwu tych miejscach siły powietrzne Izraela dokonują bardzo silnych bombardowań - nawet kilkuset dziennie - tłumaczy dr Wojciech Wilk, prezes fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Izrael ostrzeliwuje Liban. Polacy pomogą tysiącom osób
PCPM prowadzi działalność humanitarną od 12 lat w rejonie Akkar na północy kraju. To tam z południa nadciągają osoby szukające schronienia.
W tym momencie setki tysięcy ludzi zdecydowało się na ewakuację do bezpiecznych regionów w północnym Libanie, gdzie bombardowań nie ma. Widzimy coraz więcej napływających uciekinierów z południa. Najczęściej uciekają samochodami. Wiele osób zostało zaskoczonych nalotami ze strony Izraela. Zabrakło im po drodze benzyny, więc na stacjach występują ogromne problemy. W ciągu kolejnych dni dotrze do nas nawet kilkaset tysięcy osób. Będzie to ogromne wyzwanie. Bardzo możliwe, że liczba ludności w prowincji Akkar wzrośnie o połowę. Będzie problem, aby ich rozlokować. Pojawią się również kłopoty z dostępnością żywności. System usług społecznych zacznie szwankować - przyznaje w rozmowie z o2.pl dr Wilk.
Przedstawiciel PCPM przyznaje, że fundacja została włączona w system reagowania kryzysowego. Pracownicy uczestniczą w posiedzeniach sztabu kryzysowego.
Został nam przydzielony obszar, gdzie PCPM ma być głównym dostarczycielem pomocy humanitarnej. Już teraz wiemy, że pod naszą kuratelą znajdzie się kilkadziesiąt tysięcy osób, które będzie trzeba objąć pomocą - dodaje Wilk.
Izrael wejdzie do Libanu? "Niepokojący element"
Zdaniem Polaka najbardziej prawdopodobny scenariusz wskazuje na konflikt trwający kilka tygodni. Izrael się spieszy, bo nadchodzi zima. Zniszczenia na południu Libanu już teraz są znaczne. Instalacje Hezbollahu były rozmieszczone w pobliżu domów. Ich lokatorzy nie mogą tam wrócić, bowiem budynki zostały zniszczone.
Główne zadania pracowników PCPM to rozlokowanie uciekinierów, zapewnienie im posiłków i bieżącej wody. W dalszej perspektywie pomoc dzieciom w powrocie do zajęć szkolnych.
Dzieci te doświadczyły bardzo dużej traumy. Latają nad nimi odrzutowce, zrzucają bomby, muszą uciekać ze swoich domów. Najlepszym sposobem poradzenia sobie z tym byłby powrót do rzeczywistości szkolnej. Szkoły będą jednak przepełnione. Ze względu na bombardowania, działalność placówek edukacyjnych została zawieszona - mówi dr Wilk.
Kolejny problem to praca, choćby tymczasowa, dla uciekinierów z południowego Libanu. To jedno z największych wyzwań dla fundacji.
Musimy rozwiązać problemy osób dorosłych, które uciekając z domu utraciły źródło dochodu. Znalezienie pracy dla tych ludzi jest nawet bardziej kosztowne niż podstawowa pomoc humanitarna - mówi prezes PCPM.
Obecnie Izrael prowadzi ostrzał Libanu, ale najgorszy scenariusz zakłada militarne wejście do tego niewielkiego, ale bardzo ludnego państwa.
Jeden element jest niepokojący. Izrael jeszcze nie rozpoczął działań na lądzie. Jeżeli wprowadzi na obszar Libanu swoje wojska, co jest bardzo prawdopodobne, to ta wojna może się przeciągnąć do miesięcy zimowych. W tym momencie pojawia się ogromne wyzwanie, jak w wysoko położonych obszarach Libanu, gdzie spadnie śnieg, dostarczyć pomoc w postaci oleju opałowego, dodatkowych koców czy materiałów uszczelniających, by mogli ocieplić pokoje, gdzie mieszkają. To będzie ogromne wyzwanie, jeśli kryzys potrwa dłużej niż kilka tygodni - przyznał dr Wilk.
PCPM ma na miejscu w Libanie szefa biura, który jest Polakiem. Większość pracowników to jednak osoby stamtąd. Znają język, mają wiedzę na temat lokalnych uwarunkowań, działają na miejscu.
Gdybyśmy mieli pracowników z Polski, musielibyśmy ich ewakuować już kilka dni wcześniej - przyznaje nasz rozmówca.
Liban jest w nieustannym kryzysie. W 2019 roku miał tam miejsce krach systemu bankowego - wartość pieniądza w krótkim czasie spadła drastycznie. W sierpniu 2020 roku świat obiegły z kolei nagrania po wybuchu w porcie w Bejrucie. Port oraz wiele budynków uległo zniszczeniu. Zginęło 218 osób. Do tego wszystkiego dochodzą problemy z rzeszą uchodźców z Syrii, ogarniętej od lat wojną domową.
Trwa zbiórka pieniędzy na pomoc dla Libanu. Każdy, kto chce ją wesprzeć, może to zrobić w tym miejscu.