Prezydent Zełenski przekazał, że ukraińskie służby ostrzegają przed możliwością ataku na elektrownię atomową Zaporoże. Mieliby go dokonać Rosjanie, a cel jest oczywisty: doprowadzić do skażenia radioaktywnego Ukrainy.
Wywiad przekazał informację, że Rosja rozważa scenariusz ataku terrorystycznego na elektrownię atomową Zaporoże. Atak terrorystyczny z wyciekiem promieniowania. Wszystko na to przygotowali - napisał Zełenski na Twitterze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przesunięcia rosyjskiego wojska
O ile jednak nie jest to pierwszy raz, kiedy Ukraińcy informują o możliwości takiego ataku, o tyle jest coś, co może budzić niepokój. Jak informował analityk militarny ppłk Maciej Korowaj, w Ukrainie pojawili się rosyjscy żołnierze z pododdziałów zajmujących się obroną przed skażeniami bronią masowego rażenia (OPBMR).
Informację tę udało się nam potwierdzić w źródłach ukraińskich. Nasi rozmówcy wskazują zarazem, że do możliwości faktycznego uderzenia w zaporoską elektrownię trzeba podchodzić z rezerwą. W tym kontekście powinno się również bardzo uważnie przyglądać reakcjom NATO - mogą być one miernikiem realności problemu i zagrożenia.
Należy mieć zarazem na uwadze, że rosyjscy żołnierze pojawili się ok. 150 km od elektrowni w Enerhodarze. Nie jest przy tym jasne, jaki będzie ich rejon dyslokacji. Trudno dziwić się jednak zaniepokojeniu Ukraińców, nawet jeśli przesunięcie rosyjskich żołnierzy jest tylko elementem gry psychologicznej Rosjan.
Czytaj też: Szef Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej Walerij Martyniuk porwany. "Prawdopodobnie jest torturowany"
W ubiegłym roku zdarzały się incydenty, które pozwalały myśleć, że Rosjanie mają niebezpieczne zamiary. We wrześniu rosyjski pocisk rakietowy uderzył kilkaset metrów od Południowoukraińskiej Elektrowni Atomowej w obwodzie mikołajowskim. Sami Ukraińcy próbowali także odbić elektrownię w Zaporożu z rąk rosyjskich, co jednak zakończyło się niepowodzeniem.
Warto zarazem zauważyć, że to także nie pierwszy raz, kiedy Ukraińcy podają takie informacje. W przeszłości takie sytuacje zdarzały się już kilkukrotnie. Nigdy nie znalazło to - na szczęście - potwierdzenia.
Dodatkowo Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej podała, że Zaporoska Elektrownia Atomowa planuje znowu pompować wodę do chłodzenia ze Zbiornika Kachowskiego. To dobra wiadomość, ponieważ po uszkodzeniu zapory w Nowej Kachowce poważnie obawiano się, czy nie dojdzie do utraty chłodziwa i uszkodzenia elektrowni.
Podstawowe pytanie: po co?
Wątpliwości wyraża także dr Michał Piekarski z Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego. Wskazuje on na trzy główne słabe punkty tej historii. Po pierwsze, jak mówi w rozmowie z o2.pl, Enerhodar i elektrownia są kontrolowane przez Rosjan. Odpowiedzialność w oczywisty sposób spadnie więc na nich.
Po drugie, należy zapytać: co chcieliby tym realnie osiągnąć? A po trzecie, nie da się łatwo doprowadzić do takiego uszkodzenia, by doszło do skażenia na wielką skalę. Trzeba byłoby sięgnąć po naprawdę mocne środki.
Moim zdaniem jest to gra psychologiczno-informacyjna Ukraińców. Być może spodziewali się, że działania ofensywne będą skuteczniejsze i próbują odwracać w ten sposób uwagę? - zastanawia się dr Piekarski.
Jak mówi, oczywiście, można wyobrazić sobie sytuację, że Rosjanie w akcie desperacji doprowadzają do jakiegoś uszkodzenia elektrowni, które skutkowałoby skażeniem, ale jeśli już, to na niewielką skalę.
Tyle, że trudno mi wyobrazić sobie, co miałoby to na celu - podsumowuje dr Piekarski.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.