Od sobotniego poranka trwał atak Palestyńczyków ze Strefy Gazy na Izrael. Wczesnym rankiem ostrzelali oni tereny Izraela przy pomocy rakiet, później ruszyli z działaniami lądowymi. Po obu stronach jest ogrom zabitych i rannych. Palestyńczycy wzięli także zakładników.
Tych jest bardzo wielu. Są pośród nich żołnierze oraz cywile. Były szef Agencji Wywiadu, gen. Maciej Hunia, mówi o2.pl, że ludzie ci mogą być przez Palestyńczyków wykorzystani w bardzo konkretnym celu: kiedy ruszy akcja odwetowa akcja Izraela.
Zakładnicy ci mogą ją blokować, mogą blokować działania Izraela - mówi gen. Hunia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były szef polskich szpiegów przekonuje, że należy oczekiwać bardzo poważnych działań odwetowych ze strony Izraela. Tak bywało już wcześniej, w przeszłości, gdy Izrael odpłacał Palestyńczykom za ich ataki. Już ruszyły bombardowania Strefy Gazy.
Hunia wskazuje także potencjalnego wygranego konfliktu. Może być nim Iran. Oficer przekonuje, że należy oczekiwać włączenia się Teheranu w spór. Powątpiewa, by kraje arabskie były w stanie zaakceptować izraelski odwet na Strefie Gazy.
Iran do krajów arabskich nie należy, ale Izrael to jeden z największych wrogów Teheranu. Może to, jak twierdzi, zamrozić - przynajmniej na poziomie dyplomatycznym - proces porozumienia Izraela z Arabią Saudyjską.
Zatrzymanie procesu pokojowego? Nie da się
Innego zdania jest były ambasador RP w Arabii Saudyjskiej, Krzysztof Płomiński. Dyplomata przekonuje, że tego procesu nie da się zatrzymać.
Po pierwsze dlatego, że jest to proces, dla którego nie ma alternatywy i dyktowany saudyjskim interesem narodowym. Po drugie, problem palestyński jest nierozwiązywalny. Ten proces będzie kontynuowany, bo być musi. Oddzielną kwestią jest to, w jaki sposób i w jakim zakresie - mówi o2.pl.
Przekonując jednocześnie, że to, co dzieje się w Gazie i Izraelu opóźni finalizację ustaleń. Być może nawet na dłuższy czas. Można się też spodziewać wytargowania dla Palestyńczyków lepszych warunków, niż to, co jest im oferowane.
A Iran?
Jeśli chodzi o postawę Iranu, dyplomata nazywa ją "ciekawą". Teheran, jak mówi, zachowuje dotąd daleko posuniętą ostrożność. Przypomina, że kilka takich eskalacji izraelsko-palestyńskich miało już miejsce i Iran palcem nie kiwnął, by się włączyć otwarcie w konflikt.
Czy tak będzie i teraz? Jego zdaniem tak - z prostej przyczyny: Teheran zdaje sobie sprawę, że jakiekolwiek jawne zaangażowanie oznacza atak na Iran. Z udziałem Izraela, ale nie tylko, być może również USA. Tyle, że ocena sytuacji podpowiada, że taki atak nastąpi prędzej czy później - mówi dalej amb. Płomiński.
Powodów, jak tłumaczy, jest co najmniej kilka. Iran będzie musiał w końcu ponieść konsekwencje naruszeń w programie atomowym, dozbrajania podporządkowanych reżimów i ugrupowań w regionie, w tym rebeliantów Houti w Jemenie, czy dostaw broni do Rosj.
Oczywiście, Teheran zdaje sobie sprawę, że porozumienie Saudów i Izraela stanowi dla nich swego rodzaju wyzwanie, więc mogą pojawić się różne niespodzianki, ale w pewnej perspektywie. Jestem też zdania, że Saudowie nie zaryzykują zerwania procesu rozmów pokojowych z Izraelem, który ma dla nich również strategiczny wymiar amerykański - podsumowuje.
Wróćmy jednak do samego Izraela. Pytany o obecną wojnę - tak nazywa ją premier Netanjahu - przypomina, że podobne straty Izrael zanotował podczas wojny Jom Kippur, przed 50 laty. Wtedy też kraj został zaskoczony przez wrogów. Dlaczego tak samo stało się pół wieku później, w rocznicę wybuchu tamtego konfliktu?
Hamas wyciągnął lekcje z dotychczasowych doświadczeń, a druga strona nie trafiła z przewidywaniami - mówi krótko gen. Hunia.
Dodaje też, że jednej strony można by sądzić, że obecne działania są na rękę premierowi Netanjahu. Z jednej strony odsunie to spory o reformę sądownictwa, a z drugiej - rezerwiści już nie odmówią służby, jak zdarzało się w tym roku.
Netanjahu będzie jednak premierem, który poniósł olbrzymie straty. A premier Izraela i tak ma wiele problemów. Musi więc twardo odpowiedzieć, co oznacza eskalację konfliktu.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2