Ważny, wyprzedzający gest Amerykanów wobec Rosji. Po rozmieszczeniu taktycznej broni nuklearnej na Białorusi i doniesieniach o możliwości zamachu na Zaporoską Elektrownię Jądrową, dwóch senatorów przygotowało projekt rezolucji, mającej zwiększyć bezpieczeństwo w takich przypadkach.
O możliwości ataku na elektrownię jądrową mówił w czwartek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Przekonywał na nagraniu, że informację o możliwości ataku, prowadzącego do skażenia radioaktywnego, przedstawiły ukraińskie służby wywiadowcze. Co ciekawe - mówił o służbach cywilnych, nie o wywiadzie wojskowym.
Po oświadczeniu Zełenskiego dwóch amerykańskich senatorów złożyło projekt dość zaskakującej rezolucji. Lindsey Graham i Richard Blumenthal zaproponowali, by użycie przez Rosję lub Białoruś taktycznej broni atomowej było traktowane jak atak na NATO.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?
Kontekst ukraiński jest tu aż nadto oczywisty, szczególnie po oświadczeniu Zełenskiego. Graham poszedł o krok dalej i zaapelował, by w razie użycia broni atomowej aktywowany był art. V Traktatu NATO. Oznaczałoby to de facto wejście NATO do wojny. A Sojusz, choć Ukrainę wspiera z całych sił, nie chce angażować się bezpośrednio w konflikt. Czy takie rozwiązanie jest możliwe? Eksperci wskazują, że to wątpliwe.
NATO bardzo broni swojego charakteru, jako przestrzeni zamkniętej, jako sojuszu o charakterze obronnym. Szczególnie, gdy w grę wchodzą tak istotne sprawy jak artykuł V Traktatu o NATO, mówiący o kolektywnej obronie zaatakowanego państwa. Oceniam to bardziej jako wyborczą inicjatywę obu senatorów, nastawioną na zwrócenie uwagi. Nie sądzę, by znalazła swoje odbicie na litewskim szczycie NATO - mówi o2.pl Ryszard Schnepf, były ambasador RP w USA.
Dyplomata dodaje, że "nie widzi tego" jako poważnego argumentu. Tym bardziej, że jednym z inicjatorów jest senator Graham, który zasłynął niezbyt poważnymi wystąpieniami jeszcze w czasach prezydentury Donalda Trumpa.
Z tego względu Schnepf sądzi, że w kontekście zbliżającego się szczytu NATO poważnym scenariuszem będzie raczej zakres gwarancji, jakich NATO może udzielić Ukrainie czy skrócenie jej drogi do Sojuszu – szczególnie w okresie przejściowym.
Niezależnie od wszystkiego jednak, warunkiem sine qua non będzie zakończenie tej wojny - podsumowuje dyplomata.
Efektownie, ale nie efektywnie
Podobnie z ostrożnością patrzy na sprawę amerykanista Ośrodka Studiów Wschodnich, Andrzej Kohut. Mówi on o2.pl, że należy pamiętać, iż senatorowie Blumenthal i Gramah to politycy, którzy często wysuwają tego rodzaju ponadpartyjne propozycje.
Wcześniej proponowali np. transfer zamrożonych rosyjskich środków finansowych do Ukrainy czy uznaniu Grupy Wagnera za organizację terrorystyczną. I ta rezolucja jest swego rodzaju logicznym następstwem tych wspomnianych.
Należy mieć jednak na uwadze dwie zasadnicze kwestie. Rezolucja może być wiążąca, jeżeli zostanie przegłosowana przez obie izby i zostanie podpisana przez prezydenta, co się jednak moim zdaniem nie wydarzy - mówi Andrzej Kohut.
Jest i druga kwestia. Kohut tłumaczy, że zarówno politycy USA jak i duża część społeczeństwa obawiali się – i obawiają nadal – że wojna w Ukrainie może przerodzić się w konflikt o zasięgu globalnym, a nawet konflikt atomowy. Z tego względu nie sądzi, by na rok przed wyborami w Stanach Zjednoczonych ktoś zdecydował się na tak poważną zmianę politycznego kursu.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.