Samochód spłonął w Groningen w północnej Holandii. Właścicielka volkswagena ID.3 odłączyła go od publicznej ładowarki znajdującej się tuż przy ulicy. Posadziła swojego 3-letniego syna w foteliku, wsiadła za kierownicę i wtedy zauważyła, że spod maski auta wydobywa się dym.
Samochód spłonął w ciągu kilku minut
Kobieta szybko wyjęła dziecko z fotelika i uciekła. Wtedy samochód zaczął się palić. Strażacy dotarli na miejsce zdarzenia w ciągu kilku minut, ale elektrycznego volkswagena nie udało się uratować, a to, co z niego zostało, zostało odholowane. Płomienie zniszczyły także samochód stojący z tyłu.
Czytaj także: Weszli do sauny w Szaflarach. Trafili do szpitala
Volkswagen zamierza dokładnie zbadać wrak, aby odkryć, dlaczego doszło do spontanicznego zapłonu. Na chwilę obecną uważa się, że przyczyną pożaru był problem termiczny związany z akumulatorem.
Jak przekazuje portal wrc.net.pl, baterie do niemieckich aut dostarcza koncern LG. Komponenty te są produkowane w Polsce. Na chwilę obecną nie wiadomo, czy produkowane w Polsce baterie doprowadziły do tego pożaru, zwłaszcza że auto przez całą noc było podłączone do ładowania.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.