Katarzyna Augustynek to aktywistka, która pojawia się na wielu marszach w Warszawie. Głośno zrobiło się o niej w trakcie Strajku Kobiet. Bardzo często pojawia się też na wielu marszach społeczności LGBTQ+.
"Babcia Kasia" ma na pieńku z policjantami i z tego wynikały zarzuty w kierunku jej osoby. W 2021 r. wpłynęło w sumie pięć aktów oskarżenia i sześć wniosków o ukaranie. Dotyczą przepychanek z policją i obrażania funkcjonariuszy.
Augustynek doskonale znana jest policji, bowiem ci kilkukrotnie ją zatrzymywali i spisywali. Ostatnia sprawa dotyczyła zatrzymania z 28 stycznia 2021 r. podczas demonstracji tak zwanego Ogólnopolskiego Strajku Kobiet pod siedzibą Trybunału Konstytucyjnego. Protest zorganizowano po opublikowaniu w Dzienniku Ustaw wyroku TK w sprawie ustawy aborcyjnej.
Odszkodowanie dla "babci Kasi"
Mec. Agata Bzdyń, która reprezentowała Katarzynę Augustynek, wytykała wiele błędów policji podczas zatrzymania. Jak tłumaczy, środki przymusu bezpośredniego w stosunku do "babci Kasi" były użyte nieprofesjonalnie i policjanci swoimi działaniem narazili panią Katarzynę na krzywdę.
Sąd zauważył, że czynności mogły być wykonane na komendzie w Warszawie, a nie w Pruszkowie. Poza tym w momencie, gdy ustalono jej tożsamość, powinna zostać zwolniona, a trzymana była całą noc. Do tego prowadzono czynności rewizji osobistej w brudnej toalecie, policjantki próbowały jej ściągnąć rajstopy, zakuto ją w kajdanki. Sąd podkreślił, że to upokarzające traktowanie - tłumaczy.
We wtorek 17 maja sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Andrzej Krasnodębski zasądził dla aktywistki 20 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest nieprawomocny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.