We Władysławowie, jednym z popularnych nadmorskich kurortów, w niedzielę temperatura powietrza wynosiła 26 stopni, lecz silny wiatr sprawiał, że odczuwalnie było chłodniej.
Największe zaskoczenie czeka jednak turystów po wejściu do wody, której temperatura spadła do zaledwie 9-10 stopni. Jak wyjaśniają eksperci, takie ochłodzenie Bałtyku nie jest anomalią, lecz naturalnym zjawiskiem atmosferycznym.
Przeczytaj też: Chodzi po plażach z wykrywaczem metalu. Zdradził, ile zarabia
Profesor Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu tłumaczy serwisowi polsatnews.pl, że bałtycki upwelling jest wynikiem wiatru wiejącego ze wschodu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ruch powietrza wzdłuż wybrzeża powoduje przemieszczanie się mas wody. Choć tego nie widać, bo proces jest powolny, ciepła woda zostaje wypchnięta w głąb morza, a zimniejsza woda z głębin napływa na powierzchnię.
Zjawisko to, zwane potocznie "bąblem zimna", może być niebezpieczne, zwłaszcza dla osób próbujących kąpieli w lodowatej wodzie. Turystom, niby świadomym sytuacji, ciężko jest się dostosować.
Jest bardzo zimo, ale jeśli już ktoś przyjechał to warto się zanurzyć, ale dzieciom nie polecam, tylko nogi zmoczyć, ja to tam trzy, cztery minuty i więcej się nie da — mówi Polsat News plażowicz.
Choć na plaży we Władysławowie wciąż przebywa sporo ludzi, chętnych do kąpieli jest zdecydowanie mniej.
Dziś jest bardziej wietrznie i jeszcze chłodniej, wczoraj mniej wiało i było więcej ludzi, a teraz, jak państwo widzą, mało kto wchodzi — dodaje inny wypoczywający na plaży.
Zjawisko upwellingu dotyczy nie tylko Władysławowa, ale także innych miejscowości nadmorskich, takich jak Darłowo czy Kołobrzeg.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.