Szwajcarski badacz głębin morskich Jacques Piccard zyskał sławę na całym świecie, po tym jak w 1960 w towarzystwie Dona Walsha, zszedł na głębokość 10916 metrów w Rowie Mariańskim, czyli najgłębszym punkcie ze wszystkich oceanów świata umiejscowionym na Oceanie Spokojnym.
Badacz poruszał się swoją specjalną łodzią podwodną o nazwie Trieste i jak odnotował w swoim dzienniku pokładowym relacjonującym wyprawę - spotkał tam dziwny niezidentyfikowany obiekt.
Zejście Jacquesa Piccarda i Dona Walsha na dno trwało pięć godzin, podczas gdy sam pobyt w najniższym punkcie Ziemi trwał tylko 40 minut.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trudne były też warunki w samym batyskafie, jak i na dnie Rowu Mariańskiego. Don Walsh we wspomnieniach mówił, że wnętrze statku było wielkości lodówki.
Teraz dokładny raport z tej wyprawy został opublikowany w w nowej książce legendarnego szwajcarskiego badacza głębin. Jego treść rzuca całkiem nowe światło w temacie niezidentyfikowanych obiektów latających i ich związków z morską głębiną.
Sam Jacques Piccard wspomina w swoich zapiskach o tajemniczym świecącym dysku. Czy to znak, że natrafił na ślady pozaziemskiego życia?
To nie pierwsze spekulacje tego typu. Naukowcy często podkreślają, że zrozumienie przyrodniczego fenomenu Rowu Mariańskiego nie tylko zapewnia wgląd w procesy geologiczne kształtujące naszą planetę, ale także rzuca światło na odporność życia w ekstremalnych warunkach. Wnioski z tego płynące mogą także stanowić wskazówkę dotyczącą potencjału życia na innych planetach.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.