Terroryści z Hamasu porwali 7 października ponad 240 osób z terenów przygranicznych Izraela i wywieźli do Strefy Gazy, gdzie większość przebywa do dziś. Bojownicy, poza masakrą przeprowadzoną na ludności cywilnej, zabezpieczyli się też na przyszłość, uprowadzając kobiety, dzieci i niewinne osoby postronne. W niewoli czekał ich koszmar.
"Times of Israel" opisał historię kolejnych zakładników, którzy zostali uwolnieni przez Hamas w ramach umowy z władzami Izraela. Chodzi o 12-letniego Yagila oraz 16-letniego Ora Yaakovów, których porwano z kibucu i którzy po pięćdziesięciu dniach niewoli wrócili do swoich rodzin w kraju. Chłopcy byli traktowani bardzo brutalnie.
Zostali też napiętnowani fizycznie, na wypadek gdyby chcieli uciec z niewoli.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Terroryści znęcali się nad oboma chłopcami psychicznie oraz fizycznie. Karmili ich bardzo skromnie, wyżywali się psychicznie i zapewniali, że na pewno władze Izraela o nich zapomniały. To, czego Izraelczycy doświadczyli jako jeńcy podczas pobytu w Strefie Gazy, odbiega od dobrego traktowania, o którym mówią sami hamasowcy.
A Yagil i Or dostali od oprawców "pamiątkę" na całe życie w postaci znamion. Te wykonano za pomocą rozgrzanej rury wydechowej motocykla. Obaj mają odbite znamiona, które wykonano na wypadek ucieczki. To miał być znak, że są jeńcami Hamasu i że trzeba ich zwrócić bojownikom, jeśli zdecydują się opuścić schron.
Jak się okazuje, większość zakładników jest wyczerpana fizycznie i w kiepskiej kondycji psychicznej. Terroryści byli brutalni i nie troszczyli się o zakładników, oczywiście poza niezbędnym minimum, bo mieli ich utrzymać przy życiu. Teraz Izraelczycy są w szpitalach, ale z traumą będą sobie musieli radzić latami.
Przypadek Yagila i Ora nie jest odosobniony. Większość zakładników jest niedożywiona, w marnej kondycji fizycznej i bardzo wyczerpana. Dziennikarze "Times of Israel" rozmawiają z rodzinami jeńców, które opisują straszne szczegóły niewoli. Bicie, krzyki, głodzenie i notoryczne groźby. I tak mieli szczęście, bo uniknęli śmierci z rąk oprawców.
Sporo z nich nadal odruchowo mówi szeptem, jak przez ostatnie tygodnie niewoli.
W wielu przypadkach zakładników faszerowano narkotykami, by byli posłuszni i nie sprawiali problemów. Jedną z dziewczyn, którą porywacze zranili, operował weterynarz. Lekarza nie dopuszczono do rannej. "Świat musi wiedzieć, jak złe i okrutne jest to, co robi Hamas" - mówią rodziny zakładników. I domagają się sprawiedliwości dla swoich bliskich.
Tymczasem kruchy rozejm między Hamasem a Izraelem to już przeszłość. Walki w Strefie Gazy rozgorzały z nową mocą.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.