"Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek" – powiedział w Boże Ciało metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski. Jest to szczególnie krzywdzące jeśli wziąć pod uwagę, że w Polsce co piąta para cierpi na bezpłodność.
Czytaj także: Nowa lista grzechów. "Z tego musisz się wyspowiadać"
Dyskryminowani przez bezpłodność
Jak mówi psycholog Dorota Gawlikowska, od lat pracująca z niepłodnymi osobami, w naszym kraju są one dyskryminowane nie tylko przez kościół. Większość z nich musi ukrywać przed bliskimi, że ich dziecko powstało przez in vitro. Na co dzień zmagają się z niezrozumieniem, a nawet potępieniem.
Z powodu odrzucenia i napiętnowania bezpłodne pary niejednokrotnie muszą zwracać się po psychologiczną pomoc. Cierpią z powodu lęków i depresji. Zazwyczaj starają się to ukryć przez bliskimi i znajomymi, co prowadzi do jeszcze większej frustracji. Do tego często dochodzą konflikty między partnerami – tłumaczy Gawlikowska w rozmowie z Tok.fm.
Trzymali leki w opakowaniu po maśle, by nie odkryła ich babcia
Psycholog opowiada o pacjentach, którzy przez lata ukrywają swoją bezpłodność nawet przed najbliższymi. Zwykle powoduje nimi obawa przed odrzuceniem, głównie w rodzinach katolickich, które potępiają in vitro.
"Para spodziewa się, że będzie spotykała się z permanentną krytyką, nakłanianiem do przerwania leczenia. Będzie słuchać oskarżeń, jakiego zła się dopuszcza, jak morduje zarodki. To jest nie do zniesienia, jeżeli leczenie trwa latami, do tego są wizyty lekarskie, które trzeba ukryć" - tłumaczy Gawlikowska w rozmowie z Tok.fm.
Jedna z par mieszkała z babcią, która była zdecydowaną przeciwniczką in vitro, dlatego para trzymała wszystkie leki w opakowaniach po maśle, żeby babcia zaglądając do lodówki ich nie odkryła. Zużyte ampułki wywozili do kontenera na drugi koniec miasta, żeby babcia ich w śmieciach nie znalazła – psycholog przytacza jedną z historii, z którą spotkała się w pracy.
Jednocześnie rodzice obawiają się o dobro swoich przyszłych dzieci. Boją się, że dziecko będzie napiętnowane i wytykane palcami. Psycholog wspomniała o szokujących przypadku, kiedy dziewczynka z in vitro nie mogła się bawić z córką sąsiadki, bo "jest z probówki".
Czytaj także: Jędraszewski w swoim żywiole. Ostre słowa o gender
"Ciągłe grzmienie z ambon o mordowaniu zarodków"
Zapytana o to, dlaczego tak wielu Polaków ma negatywne podejście do in vitro, Gawlikowska wskazała przede wszystkim społeczną mentalność oraz Kościół katolicki. "Ciągłe grzmienie z ambon o mordowaniu zarodków, o mrożeniu dzieci. Tymczasem na adopcję zarodka, którego para się zrzekła, w klinikach czeka się często parę lat. Gdzie są więc te mordowane, wylewane do zlewu zarodki?" - pyta retorycznie psycholog.
Poza tym ustawa o leczeniu niepłodności precyzuje bardzo jednoznacznie, że jest to w Polsce niedozwolone. Niestety, argumentom religijnym przeciwstawić się nie da. To nie są argumenty racjonalne, bo racjonalność jest tutaj, że tak powiem, wtórnie stworzona, żeby uzasadnić religijną normę - dodaje Gawlikowska.
Psycholog twierdzi, że najlepiej jest stawić czoła prawdzie i od początku o wszystkim mówić - zarówno otoczeniu, jak i dziecku. "Później nie ma ono wrażenia, że jego życie dzieli się na etap, w którym nie wiedziało i moment, w którym dowiedziało się o sposobie swojego poczęcia".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.