W czasie wojny w Ukrainie Białoruś jest nieco pomijana przez polskie media. Ale nie znaczy to, że przestała być dla Polski zagrożeniem. Silnie związana z Rosją, była i jest bardzo aktywnym graczem na mapie polskiego bezpieczeństwa narodowego.
Białoruskie KGB od dawna jest bardzo aktywne na kierunku polskim. Potwierdza to ppłk Aliaksandr Azarau, były oficer białoruskiej milicji od kilku lat mieszkający w Polsce. Jest on szefem organizacji ByPol, skupiającej w Polsce takich jak on emigrantów ze struktur białoruskich sił bezpieczeństwa.
Nic dziwnego, Polska jest głównym przeciwnikiem - mówi w reakcji na wieści o kursach języka polskiego w KGB Azarau.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oficer potwierdza również, że białoruscy wojskowi już wcześniej pobierali lekcje języka polskiego.
Z kolei jak mówi o2.pl były oficer polskiego wywiadu, nie ma nic niezwykłego w tym, że Białorusini intensyfikują działania i wzmacniają potencjał na kierunku polskim. - Tak jest od wielu lat - kwituje krótko nasz rozmówca.
Wspomniana informacja o kursach pochodzić ma od studentów białoruskich uczelni z Grodna. Lub od członków ich rodzin z białoruskiej diaspory w Polsce. Trudno ją zweryfikować. Niepokój może budzić jednak informacja opublikowana w serwisie X (dawniej Twitter) o szkoleniu członków grup dywersyjnych GRU, czyli białoruskiego wywiadu wojskowego.
Tacy żołnierze lub funkcjonariusze służb, znający język i uwarunkowania kulturowe, mogą łatwo wtopić się w tłum. A przez to stają się bardziej niebezpieczni. Także dla polskiego kontrwywiadu - tak cywilnego, jak wojskowego - który miałby za zadanie identyfikować ich i przeciwdziałać ich zadaniom.
Mówi o tym w rozmowie z o2.pl były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Dariusz Łuczak.
To jest wyzwanie i zadanie dla wszystkich polskich służb: kontrwywiadu wojskowego i cywilnego wewnątrz, wywiadu za granicą - aby potwierdzać pojawiające się informacje o konkretnych działaniach Białorusinów - rozpoczyna gen. Łuczak.
Dodaje zarazem, że jeśli białoruskie służby lokują swoją agenturę po stronie polskiej, to musi ona spełniać pewne warunki i znajomość języka jest tutaj rzeczą podstawową. I to jest zrozumiałe, ponieważ postępują w ten sposób wszystkie służby wywiadowcze świata. Aby rozpoznawać przeciwnika, należy znać jego język i to nie podlega dyskusji. Generał Łuczak wskazuje jednak inne zagrożenie.
Na Podlasiu są prawosławne obiekty sakralne, zdarzały się wokół nich różne, nazwijmy to, "sytuacje": wybuchały zagadkowe pożary czy dochodziło do profanacji miejsc pochówków żołnierzy radzieckich - przypomina.
Tak było choćby w 2016 r., kiedy to wybuchł pożar w skicie, czyli pustelni w Odrynkach. Spłonęły wtedy księgi i ikony, otoczone obiektem kultu przez prawosławną ludność tego terenu.
Policji zwykle nie udawało się wykryć sprawców. Nie nazwałbym tego sabotażem, ale "miękką dywersją" lub prowokacją - jak najbardziej. Po to, aby doprowadzać do skłócenia mieszkającej tu wielonarodowej społeczności - kontynuuje generał.
Na koniec zaś przypomina, że Polska jest bardzo zaangażowana w aktywną pomoc walczącej Ukrainie. Z kolei Białoruś twardo opowiada się w tym zakresie po stronie Rosji. Siłą rzeczy więc, jak uważa gen. Łuczak, Białoruś jest zainteresowana destabilizowaniem sytuacji wewnętrznej w Polsce.
W czwartek odbywa się posiedzenie sejmowej Komisji Służb Specjalnych. Być może w porządku obrad komisji powinna znaleźć się informacja szefów polskich służb wywiadowczych dotycząca także opisanego problemu.