Lot FR497 ze 171 pasażerami na pokładzie wystartował z Aten i zmierzał do Wilna. Uzbrojony białoruski myśliwiec MiG-29 zmusił jednak maszynę do lądowania w Mińsku. Dodatkowy przystanek na Białorusi był spowodowany informacją o rzekomej bombie na pokładzie maszyny.
Porwanie samolotu linii Ryanair. Pojawiły się nagrania z pokładu maszyny
Celem akcji białoruskich służb było zatrzymanie 26-letniego opozycjonisty, dziennikarza i blogera Ramana Pratasiewicza. To założyciel prowadzonych w komunikatorze Telegram kanałów Nexta i Białoruś Mózg. Oba są nastawione krytycznie do rządzących i wspierają protesty na Białorusi po wyborach prezydenckich.
Decyzję o przechwyceniu samolotu miał podjąć sam Aleksander Łukaszenka. Pratasiewicz był już od jakiegoś czasu ścigany listem gończym za "działalność ekstremistyczną". Opozycjonista mieszkał od dawna poza granicami swojego kraju.
Zastępca dowódcy białoruskich sił powietrznych Andreji Gurtsiewicz poinformował, że to załoga samolotu podjęła decyzję o lądowaniu w Mińsku. Jednak według oświadczenia linii Ryanair, kapitan maszyny otrzymał nakaz skierowania się do białoruskiej stolicy od kontroli ruchu lotniczego. Argumentem miało być wystąpienie zagrożenia bombowego w momencie, gdy samolot znajdował się nad terytorium Białorusi.
Francusko-białoruski dziennikarz Andrej Wajtowicz opublikował w sieci nagranie z lądowania samolotu w Mińsku. Na filmie widać przedstawicieli białoruskich służb czekających na maszynę na płycie lotniska. W kolejnej scenie zobaczyć można psa szukającego w bagażach podróżnych ładunku wybuchowego.
Jak poinformowały później służby, żadnej bomby na pokładzie samolotu nie znaleziono. Aresztowano natomiast Ramana Pratasiewicza oraz jego dziewczynę, z którą wracał z wakacji w Grecji. Opozycjonista miał w ostatnich słowach zwrócić się do współpasażerów, że "tu czeka go kara śmierci".
Białoruś. Akcja służb była dobrze zaplanowana. Polski rząd rozważa wprowadzenie sankcji
Zdaniem władz Litwy, cała akcja była bardzo dobrze zaplanowana. Już na lotnisku w Atenach za Pratasiewiczem miał kręcić się łysy mężczyzna w średnim wieku, który usiłował sfotografować paszport opozycjonisty w kolejce do odprawy. Następnie wystąpił z szeregu i oddalił się w nieznanym kierunku.
Do incydentu w ostrych słowach odnieśli się polscy politycy. Przedstawiciel białoruskiej ambasady został wezwany do naszego MSZ w celu złożenia wyjaśnień. Porwanie cywilnego samolotu potępił także premier Mateusz Morawiecki, stwierdzając że ten incydent nie może pozostać bezkarny.
To bezprecedensowy akt terroryzmu państwowego – ocenił premier.
24 maja w Brukseli ruszy szczyt unijnych przywódców. Jednym z głównych tematów będą konsekwencje wobec Białorusi za wczorajszy incydent. Polski rząd rozważa wprowadzenie sankcji personalnych, ekonomicznych i lotniczych.
Pierwsze z nich miałoby dotyczyć rozszerzenia zakazu wjazdu do Unii Europejskiej na wszystkie osoby odpowiedzialne za incydent. Sankcje ekonomiczne miałyby dotyczyć z kolei zakazu sprzedawania na Białorusi zachodnich samochodów, elektroniki, czy części do maszyn – na przykład rolniczych.
Trzeci rodzaj sankcji dotyczy rejsów lotniczych. Według rozważanego scenariusza, białoruskie linie Belavia nie będą mogły latać nad terenem Unii, a unijne samoloty nie będą latać nad Białorusią, na czym kraj może stracić miliardy euro. Do tego rozwiązania przychyla się rząd Litwy, który podkreśla, że przestrzeń powietrzna nad Białorusią nie jest bezpieczna.
Obejrzyj także: Sankcje na Białoruś? Semeniuk: Mam nadzieję, że UE wyciągnie wnioski