We wtorek 26 kwietnia doszło do kolejnych już ataków w Naddniestrzu, separatystycznym regionie na terenie Mołdawii. Wybuchy zniszczyły m.in. dwie anteny radiowe oraz uszkodziły jednostkę wojskową. Według władz w Kijowie, są to jedynie marne prowokacje ze strony Rosji, których celem ma być wciągnięcie separatystów w wojnę.
Wsparcie dla Rosji bez walki
Doniesienia potwierdza ukraińskie Centrum Zwalczania Dezinformacji przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. Na Telegramie napisano, że Naddniestrze realizuje "białoruski scenariusz" – wsparcie Rosji w wojnie bez aktywnej walki.
Czytaj także: Nieoficjalnie: Rosja wstrzymała dostawy gazu do Polski
Drugim powodem jest uzasadnienie działań w Ukrainie. Po ostrzale w Tyraspolu władze Rosji uważają, że był to atak na armię rosyjską, która musi się teraz bronić. W separatystycznej, skrajnie prorosyjskiej Republice Naddniestrza stacjonuje około 1,5 tys. rosyjskich żołnierzy.
Siły rosyjskie na razie nie mogą wykorzystać Naddniestrza do działań wojennych w Ukrainie, np. atakując Odessę. Jest ich zbyt mało, a armia ukraińska od 2014 roku jest przygotowana do działań rosyjskich z tego kierunku. Musiałoby nastąpić wzmocnienie kontyngentu, a jednocześnie wojska lądowe Rosji musiałaby zbliżyć się do Odessy - ocenił były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak dla "TVN 24".
Czytaj także: Zapytali Rosjan o wojnę. To nagranie przeraża
Wadim Krasnosielski, prezydent republiki Naddniestrza, poinformował natomiast, że na 15 dni wprowadza czerwony alert terrorystyczny. Odwołano paradę z okazji Dnia Zwycięstwa, a dzieci do końca roku szkolnego będą się uczyć zdalnie. Obywatele nieuznawanego państwa muszą być przygotowani m.in. na rewizje samochodów oraz częste kontrole drogowe. Wszyscy masowo wyjeżdżają na tereny Mołdawii.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.