17-letnia Julita uczęszczała do drugiej klasy Liceum Ogólnokształcącego Zespołu Szkół Katolickich im. Matki Bożej Miłosierdzia w Białymstoku. We wtorek 27 kwietnia została jednak usunięta z listy uczniów. Nastąpiło to dzień po tym, jak Julita została przesłuchana przez policję w sprawie protestu dot. praw kobiet.
Mec. Anna Jaczun, pełnomocniczka uczennicy, w rozmowie z "Faktem" zdradziła, że decyzja była nagła. Wobec Julity nie podjęto wcześniej kroków wychowawczych. Pedagodzy mieli również nie przeprowadzić żadnej rozmowy na temat tego, że aktywizm nastolatki budzi w nich niepokój.
Dzisiaj skierowałam do szkoły wezwanie do udzielenia wyjaśnień. Po pierwsze, żeby przedstawiciele placówki wskazali w jaki sposób i które dokładnie punkty statutu szkoły i innych dokumentów złamała moja klientka. W wypowiedzeniu powołano się tylko na punkt umowy ze szkołą, który mówi o tym, że uczeń nie stosuje się do dokumentów szkolnych. Podczas rozmowy z moją klientką i jej mamą przedstawiciele szkoły dali im do zrozumienia, że decyzja ma związek z zaangażowaniem uczennicy w walkę o prawa kobiet - przekazała "Faktowi" mecenas.
Sprawie przyjrzy się kuratorium oświaty, powiadomiono również Helsińską Fundację Praw Człowieka. Uczennica i jej rodzina oczekują na wyjaśnienia i przeprosiny ze strony szkoły. Niewykluczone, że sprawa trafi do sądu za naruszenie dóbr osobistych. Julita ma umiarkowany stopień niepełnosprawności, w związku z czym ma indywidualny tok nauczania. Wykreślając ją z listy uczniów, placówka nie wskazała innej szkoły, w której mogłaby kontynuować obowiązek szkolny.
Czytaj także: Apele nie pomogły. Zdjęcie z Tatr. "Smutny widok"
Nasza szkoła jest szkołą katolicką nie tylko z nazwy, ale i w swojej istocie. Jeśli któryś z uczniów przekracza granice uznawane powszechne za nieprzekraczalne, musi się liczyć z tym, że może zostać relegowany - mówi dyrektorka szkoły Honorata Kozłowska w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.