W niemal całym kraju mieszkańcy dużych miast obserwują stale rosnące populacje dzików. Zwierzęta te coraz lepiej adaptują się do warunków miejskich, gdzie czują się bezpiecznie i mają niemal nieograniczony dostęp do pożywienia.
Problem z dzikami panoszącymi się po osiedlach mieszkalnych jest widoczny m.in. w Lublinie. O jego skali na własnej skórze przekonał się radny z ramienia PiS Tomasz Pitucha.
Radny PiS zaatakowany przez dzika podczas spaceru
W piątkowy wieczór (17 listopada) radny wybrał się na spacer z psem brzegiem rzeki Bystrzyca w dzielnicy Wrotkowo. Pitucha twierdzi, że podczas przechadzki został zaatakowany przez szarżującego dzika.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Kłusownicy znów grasują! Sarna skonała we wnykach
Biegł prosto na mnie, więc zacząłem uciekać. Biegłem najszybciej, jak mogłem, ale dzik cały czas się zbliżał. Biegł wyraźnie szybciej, niż ja. Gdy wydawało mi się, że mnie dogania, odwróciłem się, po czym straciłem równowagę i wywróciłem się. Zacząłem krzyczeć, próbując go odstraszyć. Udało się, bo dzik zawrócił i zniknął - relacjonuje radny, cytowany przez "Dziennik Wschodni".
W wyniku nazbyt bliskiego spotkania ze zwierzęciem lubelski samorządowiec doznał obrażeń dłoni, łokci i kolan. Po zdarzeniu natychmiast udał się SOR, na szczęście lekarze nie stwierdzili u niego żadnych poważnych urazów.
Oprócz stłuczeń, podczas ucieczki radny potłukł okulary, nabawił się też niemałej traumy. Teraz przestrzega okolicznych mieszkańców przed zagrożeniem. Jak mówi, dziki są widywane w całych watahach nawet w pobliżu szkół i domów.
Przez dwa lata pisałem do prezydenta miasta interpelacje w sprawie zagrożenia dla mieszkańców ze strony watah dzików. Bezskutecznie. (...) Dzików w Lublinie jest coraz więcej, odłowów nie ma, a stosowane pułapki feromonowe nie przynoszą rezultatów. W ciągu roku złapał się na nią zaledwie jeden dzik przy kosztach rzędu 40 tys. zł - wylicza Pitucha (Dziennik Wschodni).
Jak chronić się w sytuacji zagrożenia?
W rozmowie z o2.pl prezeska "Fundacji Dzikich Zwierząt" Marzena Białowolska-Byrska wyjaśniła, że w obliczu konfrontacji z dzikiem najgorszą możliwą reakcją jest panika. Dziki mają jeden słaby punkt - wzrok. Zwierzęta te nie widzą zbyt dobrze, ale reagują na ruch.
Jeżeli widzimy dzika, powinniśmy zatrzymać się w miejscu, wtedy on przejdzie bezpiecznie nie zwracając na nikogo uwagi. Schodzimy z drogi przemarszu, zachowujemy spokój, ostrożność - poradziła Białowolska-Byrska.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.