Dron firmy DJI (Phantom 4) uderzył w kadłub jednego z dwóch lecących w formacji UH-60. Zderzenie było na tyle mocne, że pękła szyba. Niewielkie urządzenie odbiło się w górę. Tam na strzępy rozerwało je śmigło główne. Jedno z ostrzy, co widać na zdjęciach (tutaj)
, zostało uszkodzone. Fragmenty kosztującego ok. 3 tys. zł urządzenia poleciały we wszystkie strony. Fragment utkwił w pobliżu silnika maszyny. Odkryto go już po lądowaniu i tak określono producenta i model bezzałogowego urządzenia.
Uszkodzenia Black Hawka były wystarczająco poważne, że obie maszyny skierowano do najbliższej bazy lotniczej w Linden, w New Jersey. To pierwszy taki znany przypadek w historii - donosi NBC NewYork.
Na pokładzie śmigłowców znajdowali się żołnierze z Fortu Bragg w Karolinie Północnej. Stacjonuje tam 82. Dywizja Powietrznodesantowa oraz słynne "Zielone Berety". Wieczorem 21 września żołnierze z tej bazy ochraniali delegatów szczytu ONZ. Poruszali się na wysokości 500 stóp (150 metrów). Cywilni operatorzy dronów nie mogą latać wyżej niż 400 stóp (122 metry).
Wojsko informuje, że incydent miał miejsce nad plażą Midland w hrabstwie Staten Island. To tuż przy granicy zakazu lotów o średnicy 8 km rozciągającej się wokół lotniska Newark - dodaje stacja.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.