Pierwsze amerykańskie czołgi M1A1 Abrams trafiły już do Ukrainy, kilka miesięcy przed zapowiadanym terminem dostawy - informuje dziennik "The New York Times" powołując się na dwa niezależne źródła w Departamencie Obrony USA. Amerykanie pospieszyli się, by maszyny mogły wziąć udział w kontrofensywie i pomóc Ukraińcom wyzwolić kraj.
Czytaj także: Wywiad brytyjski ujawnia. To dzieje się z armią Rosji
To pierwsze z pakietu 31. czołgów, które rząd Stanów Zjednoczonych obiecał władzom w Kijowie. Abramsy mają zrobić jeszcze większą różnicę na polu walki, choć są maszynami w nieco słabszej wersji M1A1. Przedstawiciele administracji Joe Bidena podkreślają jednak, że czołgi zmodernizowano. I że będą bardzo cenne dla ZSU na polu walki.
Ukraińcy cieszą się i nie mają co do tego żadnych wątpliwości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czołgiści z Ukrainy od wiosny szkolili się na Abramsach gdzieś w Niemczech, gdzie Amerykanie zajęli się ich przygotowaniem do walki. Przeszli 12-tygodniowy kurs przyspieszony i już wkrótce będą mogli ruszyć do walki z agresorem na linii frontu. Abramsy mają wspomóc trwającą kontrofensywę i to na pewno złe wieści dla Rosji.
Ich maszyny, choćby wychwalany na Kremlu czołg T-90M, nie mogą się równać z zachodnimi konstrukcjami, co pokazało wprowadzenie do walki niemieckich Leopardów. A Ukraina dorzuci teraz do puli maszyn pancernych czołgi Abrams, co dla okupantów stanowi fatalną wiadomość. I generałowie Władimira Putina na pewno o tym wiedzą.
Wraz z czołgami na Ukrainę trafiły amunicja, paliwo, części zamienne i zestawy naprawcze. Nawet po trafieniu przez wrogi pocisk, czołg Abrams może operować na polu walki, a po ewakuacji załogi da się go naprawić i przywrócić do działań bojowych.
Jak podkreślił szef wywiadu wojskowego Ukrainy (HUR), generał Kyryło Budanow, dowódcy wojsk pancernych rozmieszą Abramsy na polu walki bardzo starannie. Tak, by nie znalazły się w zasięgu rosyjskiej artylerii, która zniszczyła już kilka zachodnich maszyn w Ukrainie. To ona stanowi dziś największe zagrożenie dla Abramsów.
Czołgi Abrams będą wykorzystane do bardzo konkretnych, dobrze przygotowanych operacji - zastrzegł szef HUR w jednym z wywiadów.
Jak podkreślają dziennikarze NYT, decyzja o przekazaniu Ukrainie czołgów Abrams umożliwiła transfer z krajów europejskich kilkudziesięciu niemieckich czołgów Leopard, a także 14 czołgów Challenger 2 z Wielkiej Brytanii. Wszystko działo się w styczniu, gdy Polska naciskała na kraje Zachodu, by wspomóc Ukraińców.
Ci uważają, że potrzeba co najmniej 300 zachodnich czołgów do przeprowadzenia z sukcesem kontrofensywy. Dziś Ukraina otrzymała tylko połowę tej liczby, stąd nie ma mowy o zdziwieniu tym, że kontrofensywa przebiega wolno. Dla porównania urzędnicy wojskowi w USA uważają, że Rosja produkuje około 200 czołgów rocznie. A traci ich dziesiątki na linii frontu.