W trakcie wykonywania obowiązków służbowych przez obsadę leśnictwa Podlipie, w pobliżu jednej z lokalnych dróg zauważono trzy błąkające się młode borsuki.
W pobliżu nie było matki, która jak się później okazało, została śmiertelnie potrącona przez samochód. Leśnicy zaopiekowali się młodymi borsukami, które mógł spotkać okrutny los.
Następnego dnia straż leśna dostarczyła je do Leśnego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Kole, gdzie opiekę nad nimi przejął Paweł Kowalski, kierownik ośrodka.
Czytaj także: Zapytaliśmy Polaków o grzybobranie. I wszystko jasne
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mamy nadzieję, że gdy dorosną uda im się wrócić do środowiska naturalnego. Gdyby nie pomoc i szybkie działanie pracowników Nadleśnictwa Włoszczowa, czekałaby je niechybna śmierć - mówi Paweł Kowalski.
Leśnicy apelują, aby w podobnych sytuacjach nie działać na własną rękę, lecz informować odpowiednie służby.
Jednocześnie leśnicy przypominają, by nie dotykać i nie zabierać sarenek, zajączków, piskląt i innych zwierząt, które spotkamy w trakcie spaceru po lesie. Pomimo lat prowadzonej przez leśników edukacji przyrodniczej wciąż zdarzają się takie sytuacje.
Zapach, który rozsiejemy w pobliżu dzikiego zwierzęcia, może spowodować tak silny stres u jego rodziców, że porzucą potomstwo lub na długo pozostawią bez opieki. Zostawmy je w ich naturalnym środowisku, które jest ich domem! - apelują leśnicy.
Pozostawianie, pozornie bez opieki, małych saren czy zajączków przez rodziców to naturalne zachowanie zwierząt. Młoda sarna nie wydziela zapachu, kropkowana sukienka doskonale ją maskuje w środowisku. Tak sarenkę przystosowała do życia natura. Wcale nie została porzucona ani osierocona.
Koza-matka celowo przychodzi do swego dziecka tylko na czas karmienia, aby swoją stałą obecnością nie narażać go na niebezpieczeństwo. Młode daniele są intensywnie cętkowane, co doskonale maskuje je na dnie lasu, choć nimi rodzice opiekują się dość starannie.