Mostar jest ponad stutysięcznym miastem na południu kraju. Od czasu wojny po rozpadzie Jugosławii jest podzielony na część zamieszkiwaną przez katolickich Chorwatów i muzułmańskich Bośniaków. Pierwsi zajmują zachód miasta, a drudzy - jego wschód, wraz ze starym miastem. Miasto jest do tego stopnia podzielone, że dublują się nawet przychodnie i szpitale.
Podziały etniczne
Co prawda lekarze z obu części miasta współpracują ze sobą we wspólnej radzie medycznej, jednak na co dzień każda grupa zajmują się własnym wycinkiem miasta. Jeszcze na początku epidemii koronawirusa w Mostarze, osoby podejrzewające u siebie zarażenie były kierowane do szpitali zgodnie ze swoim pochodzeniem etnicznym.
Sytuacja zmieniła się, gdy u kobiety w ciąży leżącej po chorwackiej stronie wykryto koronawirusa. Wraz z innymi pacjentkami oddziału położniczego Szpitala Uniwersyteckiego została przeniesiona do bośniackiej części, na czas dwudniowej dezynfekcji w budynku szpitala.
Sytuacja ta w większości miast świata była zupełnie normalna. Jednak w Mostarze w połowie marca była początkiem nowego rozdziału w relacjach chorwacko-bośniackich - informuje teraz Radio Wolna Europa.
Było to dla nas zupełnie normalne, że musimy pomóc naszym kolegom - mówi Zlatko Guzin ze Szpitala Kantonalnego znajdującego się w muzułmańskiej części Mostaru - Myślę, że oni wiedzieli, że konieczność pomocy jest dla nas oczywista.
Współpraca między lekarzami weszła od tego czasu na zupełnie nowy poziom. W obliczu epidemii, dobro wspólne zaczęło przeważać nad polityką, co przyznają urzędnicy służby zdrowia.
Obsługujący wcześniej niemal tylko Chorwatów, Szpital Uniwersytecki przeznaczył swój odział zakaźny na pomoc zakażonym koronawirusem. Pod jednym dachem pracują tam osoby z obu części miasta. Z kolei ludzie zakażeni innymi chorobami - niezależnie od pochodzenia - są kierowani do szpitala wcześniej służącego prawie wyłącznie muzułmanom.
Pokazujemy, że w obecnej sytuacji musimy robić wszystko dla naszych pacjentów Nie ma znaczenia do kogo należy szapital - mówił w rozmowie z Radiem Wolna Europa dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego, Ante Kvesic.
Jego odpowiednik z muzułmańskiej części dodaje, że epidemia nie wybiera między narodami i wszystkich dotyczy tak samo. Według Zlatka Guzina zwycięstwo nad zagrożeniem jest możliwe tylko "wspólnymi siłami".
Zobacz także: Test na koronawirusa "Drive&Go-Thru". Takich miejsc w Polsce będzie więcej
Wojna w Jugosławii
W czasie Wojny w Jugosławii w latach 1992-1995 Mostar był areną krwawych i niszczycielskich walk. Po ogłoszeniu przez Bośnię i Hercegowinę niepodległości był on wspólnymi siłami broniony przez Bośniaków i Chorwatów przeciw Serbom.
Po ich wypędzeniu w 1993 roku, walki toczyły się już między przedstawicielami obu społeczności. W ich czasie Chorwaci oblegali wschodnią część miasta, niszcząc m.in. wszystkie zabytkowe meczety oraz łączący obie części miasta kamienny most, który po odbudowie został wpisany na listę UNESCO.
Mimo zakończenia walk, podziały w mieście zachowały trwałość do dziś. Wspólne zagrożenie może przełamać utrzymujące się od dekad podziały. Jednak dyrektor chorwackiego szpitala Ante Kvesić obawia się, że po końcu pandemii relacje mogą wrócić do dawnej "normy". Wszystko zależy od dobrej woli polityków.
To nie jest pytanie do nas, pracowników służby zdrowia. Nie my podejmujemy decyzje - mówi Kvesić.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.