Minister obrony Grant Shapps przyleciał do Polski, aby w środę (13 marca) pojawić się na poligonie w Orzyszu, gdzie stacjonuje Batalionowa Grupa Bojowa NATO. Zagranicznego gościa witał polski odpowiednik - Władysław Kosiniak-Kamysz.
Gdy Shapps wracał do domu, lecąc samolotem w pobliżu obwodu kaliningradzkiego, doszło do incydentu polegającego na zakłócaniu sygnału GPS. Reuters podał, iż "samolot został zmuszony do użycia alternatywnych metod określania swojej lokalizacji". Doniesienia te potwierdził rzecznik premiera Rishiego Sunaka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eksperci o zakłóceniach GPS
Zakłócenia sygnału GPS pojawiają się w Polsce, Szwecji i innych państwach basenu Morza Bałtyckiego regularnie. W sieci publikowane są mapki, pokazujące skalę tych zakłóceń. Prawie cały nasz kraj, nie licząc województw na południu kraju, znajduje się pod "czerwono-żółtą chmurą".
Niektórzy uważają wręcz, patrząc na takie mapy, że kraje NATO są w stanie "wojny elektronicznej" z Rosją, ale jeden z naszych rozmówców studzi emocje.
Nie możemy mówić o wojnie. Państwa NATO i Rosja nie są w stanie wojny. Możemy mówić o działaniach, operacjach, konflikcie. Nie ma jednak mowy o wojnie, choć terminologicznie metody takie nazywane są EW, czyli electronic warfare - uważa dr Łukasz Olejnik, niezależny badacz i konsultant, autor książki "Filozofia Cyberbezpieczeństwa".
W przypadku samolotu pojawia się przede wszystkim pytanie, czy działanie Rosjan może wpłynąć na bezpieczeństwo lotu. Czy mogą doprowadzić do wypadku z udziałem maszyny?
Degradacja sygnału może doprowadzić do problemów w transporcie lotniczym. Czy do katastrofy - to bardzo wątpię, bo mamy działające systemy nadzoru transportu lotniczego a przy lądowaniu samolot znajduje się już niżej. Trzeba jednak zachować ostrożność, by przypadkiem nie wlecieć w przestrzeń powietrzną państwa nastawionego, powiedzmy, nieprzyjaźnie. Na wszelki wypadek - mówi nam ekspert.
- Natomiast gdyby zwiększyć moc zakłócania, to w sumie nie wiem co by się stało. Nie ma publicznych informacji o takich testach dużej skali - zaznaczył Łukasz Olejnik.
Czytaj koniecznie: Fasadowe wybory w Rosji. Kadik: "Fałszowane regularnie od 1996 roku"
Nie były to zakłócenia celowe, ponieważ Rosjanie nie mają systemów do nakierowania anten na jeden konkretny samolot - mówi nam z kolei komandor porucznik rezerwy Maksymilian Dura, ekspert portalu Defence24.pl. - Pan minister po prostu wszedł w strefę zakłóceń, które dotyczyły wszystkich statków powietrznych znajdujących się w tej strefie - dodaje.
Jak podkreśla, takie zakłócenia pojawiają się bardzo regularnie i są niezgodne z prawem międzynarodowym. - Rosjanie mają to jednak w nosie – przyznaje. Zaznacza jednak, że zakłócenia mogą dotyczyć tylko tych obiektów, które widzi antena, czyli do horyzontu.
Dużo bardziej niebezpieczne byłoby, gdyby Rosjanie mieli możliwość przeniesienia urządzeń na duże wysokości. Wówczas zasięg oddziaływania mógłby wynieść nawet kilkaset kilometrów. Póki co Rosjanie nie mają takich technicznych możliwości. Po drugie, przy stosowaniu takich zakłóceń można łatwo udowodnić uch winę, co obecnie nie jest w pełni możliwe. Czy zakłócenia mogą być zdaniem komandora groźne dla statków powietrznych?
To jest bardzo poważna sprawa. System GPS jest potrzebny w nawigacji. Na szczęście samoloty latające w rejonie obwodu kaliningradzkiego są przygotowane i wyposażone w dodatkowe systemy, ale nie powinny ich wykorzystywać - dodaje.
Zobacz również: Wszystkie oczy na Kaczyńskiego. "Nie mogę złożyć przyrzeczenia"
GPS. Konsekwencje dla przeciętnego Kowalskiego
Pozostaje pytanie, jaki wpływ zakłócenia mogą mieć na zwykłego mieszkańca naszego kraju. Rosjanie mogą oddziaływać nie tylko na urządzenia telefoniczne, ale również "wsadzać nogę w drzwi" w systemie bankowym.
W rejonie przygranicznym, w pasie około 20 do 30 kilometrów, zakłócenia mogą mieć wpływ chociażby na telefonię komórkową. System GPS jest również wykorzystywany przez system bankowy, ale nie do określenia lokalizacji, ale czasu - mówi nam ekspert.
Wielu złodziei samochodów czy osoby, które wykorzystują w niewłaściwy sposób samochody służbowe, stosują tak zwane zagłuszarki. Ich zasięg jest co prawda mały, ale również mogą mieć wpływ - podaje komandor Dura.
Zakłócanie sygnału GPS może powodować błędne kierowanie pojazdów samochodowych. Może także prowadzić do zakłócenia działania aplikacji, systemów teleinformatycznych czy takich, które korzystają z nawigacji, np. kamer monitoringu. Problemy mogą mieć również użytkownicy osoby korzystające z takich aplikacji jak Uber czy Bolt.
Nie do końca wiadomo, z jakich systemów WRE (walki radioelektronicznej) korzystają Rosjanie, bowiem oni sami nie przyznają się do ich stosowania. Na rządowej stronie gov.pl pojawiają się jednak informacje, iż armia rosyjska korzysta z systemów Krasucha-C4. Jest on określany mianem szerokopasmowej, wielofunkcyjnej stacji zagłuszającej. Ma zasięg do 300 kilometrów. Jego celem są pokładowe urządzenia radioelektroniczne w samolotach wczesnego ostrzegania, radary czy bezzałogowce. Jeden z takich systemów został swego czasu przejęty przez Ukraińców i wysłany do USA celem analizy. System został zamontowany na czteroosiowym podwoziu BAZ-6910-022. Poniżej można zobaczyć zdjęcie.
Warto przypomnieć, że w zeszłym roku na Bałtyku stwierdzono obecność rosyjskich korwet 21631 Bujan-M. Na jednej z nich znajdował się system walki radioelektronicznej R-340RP Pole-21, znany z ukraińskiego frontu. Służy on do zakłócania komunikacji satelitarnej.
Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.