Prawdziwy wiewiórczy kryminalista pojawił się w Buckley w hrabstwie Flintshire w północnej Walii. Tam, w ciągu zaledwie 48 godzin, zaatakowała aż 18 osób. I choć brzmi to na pozór komicznie, to kilka osób trafiło do szpitala z ranami. Niezbędna okazała się szczepionka przeciwko wściekliźnie i tężcowi.
Czytaj także: Była godz. 8:00. Duchowny podszedł do ambony i zamarł
Wiewiórka szara łapała swoje ofiary za nogi i ręce. Jak podaje "Independent", parę osób mocno poraniła, a tych, których nie udało się jej złapać, goniła ulicami. Atakowała najczęściej na prywatnych osiedlach. Z relacji poszkodowanych wynika, że atakowała "z zatrważającą szybkością". Dostała przydomek "Stripe" - na cześć złoczyńcy w komediowym horrorze "The Gremlins".
Zaatakowała mnie, kiedy zbierałem worki do recyklingu. Wyskoczyła zza mojego kosza, próbowała chyba zdobyć jedzenie i myślała, że je zabiorę - mówi cytowany przez "Independent" mieszkaniec osiedla. Dodał też, że zwierzę skoczyło na aż sześciu z jego sąsiadów.
Czytaj także: Padniesz! Tyle teraz będzie kosztował papier toaletowy
Rządy terroru wiewiórki w końcu dobiegły jednak końca 27 grudnia. Została humanitarnie złapana przez 65-letnią Corrine Reynolds, która sprawowała nad zwierzęciem opiekę od lata tego roku. Regularnie dokarmiała zwierzę i zdobyła jego zaufanie, jednak coś zaczęło się w końcu psuć.
Obawiam się, że nie jest przyjazną wiewiórką, jest nieuczciwa i zaczynam się zastanawiać, czy coś dzieje się w jej głowie, coś jak guz - mówi 65-latka.