W niedzielę, 25 lutego, w centrum Warszawy na ulicy Żurawiej znaleziono nagą, nieprzytomną kobietę. 25-latka trafiła w ciężkim stanie do szpitala. Policja zatrzymała w tej sprawie mężczyznę.
Ostatecznie ofiary nie udało się uratować, a Dorianowi S. postawiono zarzuty związane z usiłowaniem zabójstwa Białorusinki na tle rabunkowym i seksualnym, ale prawdopodobnie zostaną zmienione w związku ze śmiercią Lizy.
Na łamach "Faktu" pojawiła się rozmowa z ekspertem od więziennictwa Pawłem Moczydłowskim. Mówił on m.in. o tym, co - jego zdaniem - czeka sprawcę gwałtu w więzieniu. - Sprawcy napaści seksualnych na kobiety są bardzo nisko w hierarchii więziennej. Mówiąc kolokwialnie, uważani są za frajerów i popychadła. Niżej są już tylko pedofile i zabójcy dzieci - powiedział tabloidowi dr Paweł Moczydłowski.
Czytaj więcej: Brutalny gwałt i zabójstwo Lizy w centrum Warszawy. Dlaczego nikt nie zareagował? Dramatyczny apel psychologa
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kryminolog przyznał, że "takie osoby dostają gorsze łóżka, muszą ustępować w kolejce do toalety, nie podaje im się ręki, a gdy zrobią coś źle, mogą zostać pobite". Wskazał również na ważną rzecz, jaką jest miejsce więźniów przy stołach podczas posiłków. - Najwyżej w drabinie są ci, którzy grypsują. Gwałciciel nie ma prawa z nimi usiąść - tłumaczył.
W jego ocenie gorszego traktowania sprawca bestialskiej napaści na Lizę, może spodziewać się nie tylko ze strony współosadzonych. - Od jakiegoś czasu, jeszcze przed rządami PiS, następuje zjawisko polegające na tym, że funkcjonariusze służby więziennej przejmują wartości podkultury więziennej - powiedział Moczydłowski.
Polega to na tym, że funkcjonariusze, gdy chcą komuś "dokopać", umieszczają go w sali, w której inni dadzą mu popalić - dodał były szefa służby więziennej.
Słowa Pawła Moczydłowskiego wywołały niemałe oburzenie
Te słowa kryminologa wywołały oburzenie u pracownika służby więziennej, a zarazem blogera, który prowadzi popularny facebookowy profil Służba Więzienna Okiem Klawisza. - Prof. Moczydłowski w formie. Jesteś pan na emeryturze tudzież w stanie spoczynku? Zajmij się ogródkiem lub posprzątaj na strychu - napisał na Facebooku.
Czy oburzenie "klawisza" jest uzasadnione? Zdaniem Andrzeja Kołodziejskiego, przewodniczącego Rady Krajowej Sekcji Służby Więziennej NSZZ "Solidarność", tak.
Rozczaruję pana Moczydłowskiego, który wiele lat temu był szefem naszej formacji. Pomimo bestialskiego czynu, sprawcę w jednostce penitencjarnej nie czekają żadne poważniejsze reperkusje poza ograniczeniem wolność. Tacy osadzeni są przede wszystkim izolowani od reszty populacji lub będzie przebywał w jednej celi z osobami, które popełniły podobny czyn - powiedział w rozmowie z portalem o2.pl Andrzej Kołodziejski.
- Pan Moczydłowski po prostu bredzi! Ponieważ ze strony personelu aresztu śledczego, czy to zakładu karnego, żadne gorsze traktowanie nie grozi. Wszystkich osadzonych Służba Więzienna traktuje jednakowo, bez względu na popełnione przestępstwo, a fantasmagorie pana doktora należy odesłać do lamusa - podkreślił.
Subkultura więzienna z podziałem na grypsujących i frajerów powoli zanika. W latach 90. ten podział miał swój pik. Rzeczywiście, więzienia kiedyś były piekłem na ziemi, teraz to miejsca izolacji, a nie tortur. Mamy XXI wiek i współczesne więzienie wygląda zupełnie inaczej - kwituje.
"Teraz rzeczywistość jest nieco inna"
Podobnego zdania jest Elżbieta Krakowska, emerytowana dyrektor biura dyrektora generalnego SW, rzeczniczka prasowa z 20-letnim stażem.
Trochę to oburzenie ze strony prowadzącego profil Okiem Klawisza jest uzasadnione. Być może metody, o których mówi dr Moczydłowski, miały miejsce w latach 90. Teraz rzeczywistość jest nieco inna - przyznała Elżbieta Krakowska w rozmowie z portalem o2.pl
- Grypsowanie ma już dość małe znaczenie. Gwałcicieli, nie spotykają takie represje ze strony więźniów, a tym bardziej ze strony funkcjonariuszy. Funkcjonariusze dbają o bezpieczeństwo. To im najbardziej zależy, żeby nikomu nic się nie stało. Ta dbałość o bezpieczeństwo to m.in. właściwy, staranny dobór osadzonych w celach mieszkalnych, grupach spacerowych, to pilne reagowanie na wszelkie sygnały o konfliktach. Oczywiście, incydenty się zdarzają, ale nie można określić tego regułą - dodała
Natalia Jasińska, dziennikarka o2.pl