W nocy z 16 na 17 grudnia w Legionowie doszło do brutalnego gwałtu. W pobliżu skrzyżowania ulic Ogrodowej i Norwida 33-letni napastnik zaatakował młodą kobietę. Najpierw brutalnie pobił swoją ofiarę, a potem zgwałcił ją ze szczególnym okrucieństwem.
Policja zatrzymała gwałciciela kilka dni później. Mężczyzna usłyszał zarzut gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności. Obecnie przebywa w areszcie.
Portal TVN Warszawa donosił, że kamera monitoringu miała nagrać całe zdarzenie, ale nie było operatora, który śledziłby tę sytuację na bieżąco. Miasto odniosło się do tych doniesień. Stwierdzono, że "kamera monitoringu miejskiego nie zarejestrowała opisywanego w materiale zdarzenia". Treść sprostowania wysłanego do TVN opublikowano na stronie Urzędu Miasta Legionowo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy Legionowa żyją w strachu po brutalnym gwałcie
Sprawa gwałtu w Legionowie nadal budzi spore emocje. Mieszkańcy miasta w rozmowie z "Faktem" dzielą się swoimi obawami. Jak twierdzą, na ulicach nie ma dodatkowych patroli służb.
Policji w ogóle nie widać. Zaczynam się zastanawiać, gdzie oni są, skoro w naszym miasteczku dochodzi do takich rzeczy. Podobnie jest ze strażą miejską, chociaż ich to jeszcze czasem można spotkać, ale oni pracują tylko do 22 - zastanawia się jedna z mieszkanek.
"Nie ma na to kasy"
Służby przyznają jednak, że mają związane ręce. Wszystko przez pieniądze. - Potrzebujemy więcej rąk do pracy, żeby poprawić bezpieczeństwo w mieście. Powinno być też więcej patroli na ulicach miasta i dyżury całą dobę. Nie ma na to kasy. Ludzie mają do nas pretensje, a to nie nasza wina — mówi "Faktowi" Adam Nadworski, Komendant Straży Miejskiej w Legionowie.
Wedle informacji tabloidu policja dostała 35 tys. zł na patrole ponadnormatywne, ale połowę pieniędzy funkcjonariusze oddali. Mieszkańcy twierdzą, że nadal nie widać na ulicach większej ilości mundurowych.
Póki co tej policji i straży jest tyle, co kot napłakał, wiec żaden z nich pożytek. Powinni jeździć i chodzić pieszo, żeby człowiek mógł czuć się spokojnie wracając do domu z pracy albo wychodząc na spacer - skarżą się mieszkańcy.