Morze Bałtyckie, wedle niektórych ekspertów, po przystąpieniu do NATO Szwecji i Finlandii stało się wewnętrznym jeziorem Sojuszu. Cały czas są jednak słuszne obawy, że Bałtyk będzie mimo tego akwenem, na którym przyjdzie niegdyś rywalizować z Rosją. To niezwykle ważne z punktu widzenia naszego kraju, bowiem nad morzem znajdują się strategiczne dla naszej gospodarki inwestycje - gazoport w Świnoujściu czy Balic Pipe.
Dlatego też od trwają dyskusje nad kształtem polskiej Marynarki Wojennej. Odpowiedzią na te wyzwania mają być programy "Orka" i "Miecznik". Pierwszy z nich, które celem jest zakup dla naszego kraju okrętów podwodnych, jest w zawieszeniu, choć zgłaszają się potencjalni producenci. Ostatnio mówi się o brytyjskim koncernie Babcook. Z kolei program "Miecznik" związany jest z budową wielozadaniowych fregat, która obecnie trwa. Babcook już bierze udział w tym projekcie.
Czytaj również: Ten kraj pomaga Ukrainie. Kreml jest po prostu wściekły
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak pokonać Rosję? Admirał wskazał na "szóstą domenę"
Sir Nicholas Hine, były Drugi Lord Admiralicji i zastępca szefa sztabu Royal Navy udzielił wywiadu serwisowi wnp.pl. Brytyjczyk wskazał, że kluczowym zadanie NATO na Bałtyku jest odstraszanie potencjalnego przeciwnika, którym z oczywistych względów jest Rosja. Zapytano o to, jak można pokonać agresora w rejonie Morza Bałtyckiego,
NATO potrzebowałoby do tego wielu zdolności i przewagi we wszystkich domenach: na lądzie, na wodzie, w powietrzu, cyberprzestrzeni oraz w przestrzeni kosmicznej. Ale w szczególności, w tym, co określa się mianem kolejnej, szóstej domeny. To potencjał przemysłowy - wskazał Hine. - NATO musi zatem dysponować wystarczającymi możliwościami przemysłowymi, aby tworzyć i utrzymywać aktywność w regionie Morza Bałtyckiego. Widzieliśmy to już na lądzie, zwłaszcza w przypadku amunicji artyleryjskiej - dodał
Czytaj także: Mieli pojawić się w Moskwie. Inne kraje się zbuntowały
Brytyjczyk wskazał, że dla niego, jako marynarza, priorytetem jest posiadanie zdolności podwodnych, ale ze zdolnością projekcji siły na lądzie. Chodzi o posiadanie przez jednostki pocisków manewrujących do ataków na lądzie, a także nawodnych do ochrony sił NATO na wodzie.
Jaki okręt podwodny dla Polski? Admirał nie ma złudzeń
Hine został zapytany przez dziennikarza Łukasza Maziewskiego o to, jakie jednostki podwodne powinna posiadać Polska. Admirał stwierdził, że Morze Bałtyckie to zamknięty akwen, dlatego mimo większych kosztów należy zastanowić się nad kupnem łodzi podwodnej zdolnej do pływania na Morzu Północnym i Atlantyku.
Daje to większą przestrzeń do manewrowania, większą przewagę operacyjną i zdolność do ukrycia się, biorąc pod uwagę, że Bałtyk jest zamkniętym morzem o dużych zagrożeniach - przyznał Brytyjczyk.
Admirał Hine powiedział wprost, że największym zagrożeniem dla NATO na Bałtyku są Rosjanie i nie powinno się traktować akwenu jako "wewnętrznego morza NATO", póki przeciwnik na nim operuje.
Zobacz także: To wtedy skończy się wojna? Amerykanie wskazali rok