Na początek przyjrzyjmy się sytuacji w Ukrainie. Amerykański think-tank Institute for the Study of War (ISW), monitorujący sytuację na froncie, poinformował we wtorek 4 października, że wojska obrońców notują postępy w obwodach charkowskim, ługańskim i chersońskim. Dwa ostatnie wciąż pozostają w przeważającej części pod kontrolą najeźdźców z Rosji.
Ukraińcy prą do przodu, zmuszając Rosjan do cofania się w stronę Chersonia. Uderzają w rosyjskie linie logistyczne i zaopatrzeniowe, a także w obiekty wojskowe. Utrudnia to atakującym - lub wręcz uniemożliwia - dostawy broni, amunicji, zaopatrzenia czy transport nowych poborowych na front. Ukraińcy dobrze radzą sobie także na wschodzie, coraz głębiej wchodząc na teren obwodu ługańskiego. Ten, od upadku Siewierodoniecka w czerwcu, pozostaje pod kontrolą Rosjan.
Czytaj też: Ukraińscy obrońcy opuszczają Siewierodonieck
Kuleje także sama mobilizacja najeźdźców. I to pomimo zmiany na stanowisku wiceministra obrony, odpowiedzialnego za kwestie logistyczne. 24 września Dmitrija Bułhakowa zastąpił na tym stanowisku gen. Michaił Mizincew, znany jako "rzeźnik Mariupola", ponieważ kierował oblężeniem tego miasta. Protesty społeczne może są mniejsze niż na początku, ale na front trafiają niewyszkoleni rekruci, często dowodzeni przez równie niedouczonych podoficerów i oficerów. Sieć zalewają filmy, na których Rosjanie łamią sobie ręce i nogi, byle tylko nie iść na front.
Sytuacja w Ukrainie przekłada się także na nastroje wewnątrz Rosji. ISW podaje, że Putin ma coraz większe problemy ze zbalansowaniem oczekiwań kolejnych grup i frakcji we własnym otoczeniu, a nawet samych wykonawców swojego reżimu.
Kadyrow pierze brudy
Cztery dni temu z nieoczekiwaną krytyką działań wojsk rosyjskich wystąpił zwierzchnik republiki Czeczenii Ramzan Kadyrow. Winą za porażki w regionie obarczył Aleksandra Łapina, dowódcę Centralnego Okręgu Wojskowego Rosji, którego nazwał "miernotą". Tak otwarte wystąpienie przeciwko człowiekowi ministra obrony - Siergieja Szojgu - jest znakiem, że pod strzechami Kremla zaczyna trzeszczeć.
Osobiście interweniował sekretarz prasowy Władimira Putina Dmitrij Pieskow, który poradził czeczeńskiemu satrapie, by ten, mówiąc o wojnie, "wyłączył emocje". Mimo to, w środę 5 października, za pośrednictwem swojego kanału, Kadyrow poinformował o mianowaniu na stopień generała-pułkownika przez prezydenta Rosji. Nie dalej jak w marcu Ramzan Kadyrow otrzymał stopień generała-porucznika.
W ostatnich miesiącach, wysoką pozycję zyskał z kolei Jewgienij Prigożyn. Nazywany "kucharzem Putina", uchodzi za twórcę tzw. Grupy Wagnera, czyli jednej z pierwszych prywatnych firm wojskowych, będącej w rzeczywistości wykonawcą woli Kremla w niektórych dotkniętych konfliktami krajach. Wagnerowcy działali intensywnie w Syrii, Afryce, a także w Ukrainie. Pilnują oni interesów Moskwy tam, gdzie Rosja niekoniecznie może wysłać oficjalną armię.
Prigożyn grozi gubernatorowi
W środę 5 października popularny kanał "General SVR" w serwisie Telegram poinformował o konflikcie, jaki narasta między Prigożynem a innym ważnym rosyjskim politykiem. Chodzi o Aleksandra Begłowa, gubernatora obwodu petersburskiego. Podczas spotkania ludzi z bliskiego kręgu władzy Jewgienij Prigożyn miał nawet powiedzieć o Begłowie, że "jest już roz***any".
Jest to o tyle ciekawe, że Begłow uchodzi - przynajmniej od czasu wybuchu wojny - za osobę względnie bliską Putinowi. Wspiera prezydenta, wygłasza wojownicze tyrady i pokazuje się w mundurze, choć jeszcze zimą był krytykowany za nieumiejętne radzenie sobie administracji obwodowej choćby z odśnieżaniem i wywozem śmieci. Mimo to, jak opisuje portal "Meduza", Begłow musiał czymś "podpaść" bardzo wpływowym na Kremlu braciom Kowalczuk i Prigożynowi.
Być może była to jego decyzja o wzięciu na siebie (czy raczej na barki kierowanego obwodu petersburskiego) odbudowy Mariupola? Begłow był jednym z najmniej popularnych, ale za to najgorzej ocenianych, gubernatorów. Temat podniesienia Mariupola z gruzów podjął, aby przypodobać się prezydentowi Rosji, w którego oczach tracił ze względu na swoją nieudolność w zarządzaniu kluczowym obwodem.
Begłow podpadł jednak Pirgożynowi, którego pozycja przy prezydencie wciąż jest wysoka. Być może nawet, jak sugerują autorzy kanału "General SVR", zbyt wysoka. Podczas opisanego spotkania, na którym Prigożyn miał odgrażać się Begłowowi, do rozmowy mógł włączyć się sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Nikołaj Patruszew. Miał przypomnieć Prigożynowi, by ten "znał swoje miejsce".
Gorącym tematem jest też pozycja wspomnianego Ramzana Kadyrowa, który staje się coraz bardziej problematyczną postacią dla niektórych kluczowych w kręgu Putina osób. Jeśli to prawda, stosunki wśród rosyjskiej elity władz są jeszcze bardziej napięte, niż wygląda to z zewnątrz.
Łukasz Maziewski, dziennikarz portalu o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.