Kasparow w rozmowie z hiszpańskim dziennikiem stwierdził, że to nie koniec wydarzeń w Rosji i na pewno dojdzie do kolejnej konfrontacji pomiędzy Prigożynem a Putinem.
Jego zdaniem, ani szef Grupy Wagnera, ani prezydent Rosji nie wahają się przed rozlaniem krwi obywateli tego kraju, aby zdobyć swoje cele.
Oni chcą tylko władzy i pieniędzy. Jeśli w sobotę osiągnęli porozumienie, to - jak mniemam - tylko na podstawie tych wartości - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Putin osłabił swój wizerunek
Opozycjonista zaznaczył, że weekendowe wydarzenia w Rosji są dowodem na to, że upadek reżimu Putina jest bliski. Lider Kremla w sobotę bardzo mocno osłabił swój wizerunek, uciekając z Moskwy.
Przez kilka godzin byliśmy świadkami przerwania łańcuchu zarządzania w rosyjskich władzach. Kolumna wagnerowców mogła zająć Rostów i kroczyć bez przeszkód przez kilkaset kilometrów - podkreślił.
Bunty wśród Rosjan
Zwrócił też uwagę na ogromne nierówności społeczne w Rosji, które mogą być powodem kolejnych buntów i protestów cywili. - Z jednej strony mamy mafijne władze, a z drugiej skrajnie biednych obywateli - podkreślił.
Problemem dla Rosji może być też to, że na wojnę w Ukrainie Kreml wysyłał ludzi z najbiedniejszych regionów Rosji, co stanowi tam przyczynę niezadowolenia społecznego.
Czytaj także: Handlarz narządów zatrzymany. Sprzedawał małe dzieci
Chaos w kręgach władzy
Dezaprobata wobec Kremla może, zdaniem Kasparowa, nasilać się również wśród oficerów niższego szczebla w rosyjskiej armii.
Ta, wedle opozycjonisty, ma z kolei niższe morale i jakość niż Grupa Wagnera, której wystąpienie doprowadziło do chaosu w kręgach rosyjskich decydentów.
Zdziwiłbym się, gdyby w najbliższych dniach Ukraińcy nie próbowali wykorzystać tej sytuacji do ataku i próby odbicia kolejnych terenów - podsumował.
"Marsz sprawiedliwości" Prigożyna
W piątek założyciel najemniczej grupy Wagnera stwierdził, że oddziały rosyjskiej regularnej armii zaatakowały obóz jego ludzi, powodując liczne ofiary. Zapowiedział "marsz sprawiedliwości" w armii i domagał się odsunięcia od władzy skonfliktowanego z nim ministra obrony Siergieja Szojgu.
Jednak po dobie, w sobotę wieczorem, Prigożyn ogłosił odwrót i skierowanie najemników na powrót do obozów polowych by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem negocjacji Alaksandra Łukaszenki z Jewgienijem Prigożynem, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem.