W regionalnej telewizji ogłoszono niedawno informację, że teren przekopu Mierzei Wiślanej zalewany jest cennym bursztynem. Gigantyczne kawałki surowca miały być wyrzucane z rury pogłębiarki ssącej "Trojan", która żłobi kanał żeglugowy.
Przekop Mierzei Wiślanej. Inwazja zbieraczy bursztynu
Kawałki bursztyn wyrzucane przez maszynę podobno potrafią ważyć nawet 100 gramów. Za taki kawałek kruszcu u jubilera można dostać do 2 tysięcy złotych. Nic więc dziwnego, że sensacyjna informacja spowodowała napływ dziesiątek poszukiwaczy tego cennego kamienia.
W zeszłym tygodniu plaża w Kątach Rybackich wprost zaroiła się od osób w woderach i kasiorach. Amatorzy bursztynu potrafią wydać kilkaset złotych na wyposażenie i całe dnie spędzić przy rurze, próbując znaleźć choćby mały kamyczek – donosi "Fakt". Nie wszystkim się to jednak udało.
Staliśmy z innymi w rządku pod rurą. Całą niedzielę. Ale nic mi się nie trafiło. Tylko sieczka wielkości pół paznokcia, a za taką płacą 200 złotych za kilogram. Lepiej w domu spirytusem zalać i nalewkę zrobić - powiedział "Faktowi" Tomasz Kubajek z Nowego Dworu Gdańskiego.
Ochrona mówi: "Stop"
Zapał poszukiwaczy został szybko ostudzony. W miniony poniedziałek ochrona budowy ogrodziła teren, policja zaczęła wyganiać poszukiwaczy, a wokół "bursztynowej rury" zamontowano monitoring. Jeśli w tym miejscu rzeczywiście wyrzucany był jantar, to teraz trafia on z powrotem do morza.
Gdy zaczęto prace przy przekopie, rząd zapowiadał, że Mierzeja to bursztynowy raj. Na terenie budowy na wydobycie miało czekać prawie 7 ton surowca. Nie wiadomo, ile w tym prawdy, gdyż do tej pory udało się wydobyć jedynie 17 kg kruszcu.
Posłowie Lewicy w interpelacji zapytali Ministerstwo Klimatu i Środowiska o los ogłaszanych zasobów jantaru. W odpowiedzi usłyszeli, że bursztyn w istocie jest, ale jego wykopywanie wymaga zbyt dużych nakładów finansowych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.