Generał towarzyszył Trumpowi na Lafayette Square w Waszyngtonie. Milley i Trump przeszli przez park po tym, jak władze użyły gazu łzawiącego i gumowych kul, żeby oczyścić teren z protestujących w związku ze śmiercią George’a Floyda. Protest miał charakter pokojowy, ale mimo to użyto siły.
Nie powinno było mnie tam być. Moja obecność w tym momencie i w tym otoczeniu sprawiła wrażenie, że wojsko angażuje się w krajową politykę – oświadczył w czwartek gen. Mark A. Milley.
Protestujących przepędzono, aby Trump mógł sobie zrobić zdjęcie z Biblią w dłoni przed kościołem św. Jana. Generał Milley zabrał głos po raz pierwszy od tamtych wydarzeń i z pewnością rozzłości tym prezydenta – pisze "New York Times".
Trump kontra wojsko
Trump wdał się ostatnio w konflikt z amerykańską armią. "New York Times" pisze o "największym cywilno-wojskowym podziale od czasu wojny w Wietnamie". W środę prezydent ponownie skrytykował Pentagon za to, że rozważa zmianę nazw baz wojskowych, które nazwano na cześć żołnierzy Konfederacji walczących z Unią podczas wojny secesyjnej.
Generał Milley stwierdził, że "błędem" było towarzyszenie Trumpowi na Lafayette Square. Dodał, że "bezmyślne i brutalne zabójstwo George’a Floyda" go rozzłościło. Ponownie zaznaczył też, że jest przeciwny wysyłaniu wojska do stłumienia protestów.
Czytaj też: Protesty w USA. Żołnierze zakażeni koronawirusem
Przyjaciele generała twierdzą, że od 10 dni wyrażał żal z powodu tego, co się stało. Generał sądził ponoć, że idzie z prezydentem i jego współpracownikami odwiedzić żołnierzy Gwardii Narodowej. Nie wiedział, że chodzi tylko o to, żeby Trump mógł sobie zrobić zdjęcie z Biblią.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.