Ewa Tylman zaginęła w nocy z 23 na 24 listopada 2015 roku podczas powrotu z imprezy firmowej. Towarzyszył jej kolega, Adam Z., który stał się głównym podejrzanym po odnalezieniu ciała kobiety w rzece Warcie kilka miesięcy później.
Przeczytaj też: Tego dnia się zacznie. Spadnie śnieg, a na drodze będzie ślisko
Sekcja zwłok wskazała, że Tylman mogła żyć, gdy wpadła do wody. Prokuratura postawiła Adamowi Z. zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym, argumentując, że choć nie planował śmierci Ewy, godził się na możliwość takiego finału.
Adam Z. początkowo przyznał, że "zachował się jak tchórz i nie wezwał pomocy," kiedy Tylman znalazła się w wodzie, jednak później wycofał te zeznania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prokuratura wnioskuje o zmianę kwalifikacji czynu
Podczas ostatniej rozprawy prokurator Magdalena Jarecka zaproponowała zmianę kwalifikacji czynu na nieudzielenie pomocy, uznając, że dowody nie pozwalają na oskarżenie Adama Z. o zabójstwo.
Jarecka podkreśliła, że analiza dowodów nie jest wystarczająca dla potwierdzenia zarzutu zabójstwa, szczególnie po wykluczeniu kluczowych zeznań policjantów.
Badania pośmiertne nie pozwoliły na ustalenie dokładnych przyczyn śmierci Ewy Tylman, ale zdaniem biegłych nic nie stoi na przeszkodzie, by uznać, że jej funkcje życiowe były zachowane, gdy wpadła do wody –tłumaczyła Jarecka.
Wniosła o karę trzech lat więzienia dla Adama Z. za nieudzielenie pomocy oraz 50 tys. zł na rzecz funduszu pomocy ofiarom przestępstw.
Obrona: Brak dowodów na zabójstwo
Jak podaje "Fakt", obrońca Adama Z., mecenas Ireneusz Adamczak, stanowczo zakwestionował zarzut zabójstwa, twierdząc, że prokuratura nie dysponuje solidnymi dowodami. W jego ocenie działania śledczych od początku opierały się na spekulacjach.
Chodzi przecież o to, żeby sprawca przestępstwa został wykryty i pociągnięty do odpowiedzialności karnej, a osoba niewinna nie została niesłusznie skazana – argumentował Adamczak.
Zwrócił uwagę na liczne nieprawidłowości, w tym ograniczenie kontaktu z klientem po zatrzymaniu oraz manipulacje podczas eksperymentu procesowego.
Nie ma dowodów na to, że Ewa Tylman znalazła się w zagrożeniu, a Adam Z. przy tym był – mówił, wnosząc o uniewinnienie oskarżonego.
Replika pełnomocnika rodziny Tylman i reakcja ojca ofiary
Do argumentacji prokuratury przyłączył się mecenas Michał Konieczyński, pełnomocnik rodziny Tylman. Podkreślił, że choć wszystkie szczegóły śmierci Ewy nigdy nie zostaną wyjaśnione, dowody wskazują, że Adam Z. powinien odpowiedzieć za nieudzielenie pomocy.
Fakty nigdy nie zostaną ustalone i nigdy nie zostanie wyjaśnione, co stało się Ewie Tylman – powiedział Konieczyński.
Słowa te wzbudziły emocje wśród obecnych na sali, szczególnie ojca Ewy, Andrzeja Tylmana, który zgodził się z tezami obrony swojego pełnomocnika.
"Fakt" informuje, że podczas mowy końcowej mecenas Adamczak odniósł się także do życia prywatnego Ewy Tylman, co wzbudziło oburzenie jej ojca.
Nie daje pan spokoju mojej córce nawet po śmierci. Pan nie ma prawa oskarżać jej o alkoholizm. Ja wiem, jakim dzieckiem była Ewa – mówił z goryczą Andrzej Tylman, zarzucając obrońcy insynuacje wobec charakteru jego córki.
Rozstrzygnięcie w sprawie ma zapaść 15 listopada.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.