Dynamika zmian, jaką obserwujemy w ostatnich tygodniach na polskiej scenie politycznej, jest ogromna i budzi społeczne emocje.
Do zmian w telewizji publicznej i zatrzymania byłych posłów Kamińskiego i Wąsika odwołał się w swoim felietonie publicysta i były polityk Jan Rokita. W swojej analizie nie przebierał w słowach i nie uciekał od dosadnych wniosków.
Tempo zmian już na wstępie Rokita porównuje do sytuacji, jaka miała miejsce na Węgrzech i wskazuje, że mamy do czynienia z "kryzysem praworządności proceduralnej", który "jest pierwszym w powojennej Europie wstrząsem całego tego systemu o takiej skali".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dalej były polityk wieszczy, że mogą to być zmiany o dziejowym znaczeniu. Odwołuje się też do procesów sądowych znanych z historii państw totalitarnych.
"Coś podobnego nie przydarzyło się nikomu – ani sądom III Rzeszy w procesie denazyfikacji, ani sądom ZSSR, czy państw satelickich, po upadku komunizmu. Ani w Norymberdze, ani w Hadze, ani w żadnym innym trybunale, nie przyszło nikomu do głowy, aby nazistowskie czy sowieckie sądy uznać za "nie-sądy", a ich wyroki zbiorczo za nieistniejące". - pisze Rokita.
Czytaj także: Rokita chce zmian w Kościele. "Byłoby mniej zboczeńców"
Dalej Rokita zestawia rządy PiS z dotychczasowymi działaniami KO. W jego opinii odsunięta od rządów partia Jarosława Kaczyńskiego dość rygorystycznie przestrzegała konstytucji, co najwyżej "wykorzystując jej luki".
Natomiast obecne ruchy partii Tuska nazywa wprost "ograniczonym stanem wyjątkowym", a w swoich sądach idzie jeszcze dalej, pisząc:
Rozmach ataku na praworządność proceduralną, z jakim mierzy się teraz państwo polskie, jest w tym sensie zjawiskiem nowym i wyznaczającym jakąś całkiem nową epokę na naszym kontynencie - podsumowuje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.