Antoni Macierewicz sprawą katastrofy smoleńskiej zajmuje się od lat. Uważa, że oficjalne ustalenia nie są zgodne z prawdą, czego nigdy szczególnie nie ukrywał.
W piątek wieczorem, goszcząc w Telewizji Republika, zdradził tajemnicę, która do tej pory nie była znana szerszej publice. Zanim jednak do tego doszło, nie omieszkał wyrazić swojego zdania w temacie imigrantów koczujących na wschodniej granicy. Macierewicz uważa bowiem, że to element rosyjskiej agresji, która swój początek miała... już 10 kwietnia 2010 roku.
My przeżywamy teraz w sposób dramatyczny i intensywny to, co się dzieje. Na granicy wschodniej mamy pełną obronę dzięki temu, że po 10 kwietnia 2010, gdy PiS przejęło władzę, z pełną świadomością, że drugi etap przyjdzie, zaczęliśmy wzmacniać wojsko - grzmiał w Telewizji Republika Macierewicz.
Co więcej, zdaniem Macierewicza służby specjalne rzekomo nie przyłożyły żadnych starań do tego, by wyjaśnić okoliczności tragedii. Potem Antonii Macierewicz opowiedział o dokumencie, który miał pojawić się 15.04, czyli 5 dni po katastrofie. Jego tytuł to "Protokół ws. niektórych kwestii związanych z identyfikacją ciał ofiar katastrofy smoleńskiej samolotu TU 154, 10.04.2010".
To, niestety, dramatyczny dokument, który mówi o tym, jak wówczas działał aparat państwowy na rzecz ukrywania prawdy - ocenił Macierewicz.
To jest dokument mówiący, legalizujący działania strony rosyjskiej w związku z badaniem ciał tych, którzy zginęli. Oznacza, że wszystkie szczątki ludzkie, znalezione po 15 kwietnia, będą zostawały w dyspozycji Rosjan, praktycznie rzecz biorąc w czasie nieokreślonym - wyjaśnił były szef MON.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.