Pan Paweł razem z grupą przyjaciół postanowił spędzić weekend w Rzymie. Nie wiedzieli, że ich wycieczka skończy się wielkim rozczarowaniem.
Lotu FR 83 do końca życia nie zapomnę. To miał być fantastyczny weekend. Wylot w piątek 12 lipca o godz. 19, powrót w niedzielę 14 lipca o godz. 14.30. Wymarzona okazja – wspomina pan Paweł.
Pasażer lotu do Rzymu opisuje, co działo się na lotnisku. Wszyscy pasażerowie byli już po odprawie i kontroli bezpieczeństwa. Grupowali się przy bramce numer 1. Stamtąd mieli wejść do samolotu i lecieć do stolicy Włoch. Wtedy otrzymali wiadomość mailową oraz w aplikacji Ryanair, że samolot będzie opóźniony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zrobiło się nerwowo. Po kilkunastu minutach na tablicy odlotów pojawił się napis, że lot jest odwołany. Nie było żadnej informacji, komunikatu. Mieliśmy podany numer bramki do odlotu - numer 1. Wtedy ten numer lotu zniknął, a pojawiły się reklamy - wspomina pasażer.
Pan Paweł zaznacza, że nikt ich o niczym nie poinformował. Pasażerowie sami dopytali pracowników Ryanair, którzy stali przy innej bramce, co z ich lotem. Otrzymali informacje, żeby się nie denerwować i czekać.
W strefie bezcłowej nie było nikogo, kto by nam pomógł. Czekaliśmy w kilkaset osób ponad godzinę. W pewnym momencie otrzymaliśmy czarno-białe kserówki z informacją, jak możemy przebukować sobie sami lot na inny, a także jak możemy złożyć podanie o zwrócenie kosztów przelotu. Żadnego przepraszam, żadnej deklaracji z pomocą z noclegiem. Nic - opisuje sytuację Czytelnik.
Czarno-biała kartka zawierała zdjęcie przykładowo odwołanego lotu. Dalej była informacja, że można próbować przebookować lot telefonicznie. Były też informacje kontaktowe i linki, co robić w razie zwrotu bagażu i roszczenia o zwrot. Na drugiej stronie były podstawowe informacje, jak za pomocą internetowego formularza można starać się o zwrot kosztów za odwołany lot.
Sytuacja zrobiła się nerwowa. Pan Paweł wspomina, że "były płacz i krzyki". Ludzie byli zdesperowani. Nie wiedzieli, co robić. Nie mogli odpuścić lotniska. Zostali pozostawieni sami sobie. Na lotnisku, z którego nikt nie chciał ich wypuścić. Po przepychankach udało im się wydostać na zewnątrz.
Ludzie chcieli zmienić dzień wylotu. Okazało się, że żadnych wolnych miejsc na najbliższe loty nie ma. Kazali radzić sobie samemu, a oni ewentualnie zwrócą koszt, jeżeli będziemy się o to starali. (...) Ostatecznie byliśmy na lotnisku od 17 do 22 – po pięciu godzinach takich przygód odechciało mi się wszystkiego. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do domu - mówi zrezygnowany pan Paweł.
Niedoszły klient Ryanaira podkreśla, że ma świadomość, że dzieją się różne przypadki losowe i loty czasami są odwoływane. Mężczyzna nie może jednak zrozumieć postawy pracowników firmy.
Tu nie chodzi o ten odwołany lot. Nie było żadnej informacji. Traktowano nas jak największych wrogów - podsumował pan Paweł.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z rzeczniczką prasową firmy Ryanair w Polsce, Alicją Wójcik-Gołębiowską, a także z rzeczniczką krakowskiego lotniska Balice Natalią Vince. Przedstawiciele lotniska oznajmili, że przekazywanie informacji na temat aktualnego statusu lotu leżą w gestii pracowników naziemnych przewoźnika.
"Pasażerowie zostali powiadomieni o opóźnieniu i późniejszym odwołaniu tego lotu za pośrednictwem wiadomości e-mail i PUSH odpowiednio o godzinie 17:46 (lokalnego czasu) i 18:25 (lokalnego czasu). W tym czasie zostali poinformowani o swoich opcjach, aby otrzymać pełny zwrot kosztów lub przenieść się na inny lot. Szczerze przepraszamy za wszelkie niedogodności spowodowane przerwami w lotach, które miały miejsce w wyniku warunków pogodowych" - usłyszeliśmy w odpowiedzi od rzeczniczki Ryanair.
Rzeczniczka krakowskiego lotniska odniosła się natomiast do opisanej przez pana Pawła sytuacji, w której nie udzielono mu wystarczających informacji o tym, co robić i w jaki sposób opuścić lotnisko.
W przypadku odwołanych lotów, jeśli wyjścia nie są połączone z korytarzem przylotowym, konieczne jest przeprowadzenie pasażerów przez przestrzeń przy wyjściach ze strefy odlotów. [...] Zadanie to wykonuje agent obsługi naziemnej, czyli przedstawiciel przewoźnika - wyjaśniono.
Dodano, że informacje na temat przysługujących pasażerom praw są umieszczane przy stanowisku odprawy i w ogólnodostępnej części terminalu. Sytuacja, do której doszło w piątek - według zapewnień - ma być wyjaśniana przez obie strony.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.